Tymek
Nie zaśniesz gdy idziesz
[Verse 1: Domber]
Nie zaśniesz gdy idziesz jak nie pójdziesz kiedyś pić
Zależności w świecie przecież są proste
Czy potrafisz ty je dostrzec i wyciągnąć dobre wnioski
Nie ważne jesteś z miasta czy też z wioski
Gdy charakter masz z ulicy
Dla mnie tylko to się liczy czy masz swoje własne zdanie
To nie życie na ekranie
Gdzie problemy bagatela tutaj dobry oklep dla frajera
Co ze strachu japę swą rozdziera
On nie myśli co go czeka tylko dupą szczeka nie potrafi się zachować charakternie
Wobec swoich ludzi wiernie to też w życiu jest zależność
Do swej grupy przynależność
Ja Dixony Kafar DBŻ chociaż nie raz chciałbym strzelić sobie w łeb
Gdy problemy przytłaczają
Wnet się karty odwracają w życiu znaleźć dobre strony
Teraz kręcę se gibony
Przywołuje retrospekcję rozmarzony
Tak jak u kafara u mnie i u ciebie temat jeden
Prawdziwa synkopa to dla nas jak eden Ursynów Mokotów to Dixon 37
Więc przypomnij se melanże na puszyka
Lub symfonie na meczykach na 37 osób
Wojaże po rewirach w domu obiad w wolnych chwilach
Potem erka i na placyk i wszystko jest cacy
Wszyscy Polacy choć nie którzy za granicą
Swoje życie w walce ćwiczą
Choć nie wszyscy tacy sami ziomki sercem jestem z wami
Każdy etap przecież się zakończy nie zapominajcie co was łączy
Ku nauce i przestrodze więc nie dajcie nigdy bratu przysnąć w drodze

[Verse 2: Bogut]
Tyle szans, setki szans od życia dostawałem
Zamiast iść w dobrą stronę w gównie się taplałem
Życie swoje wódą przysłaniałem
Ze skrajności w skrajność popadałem
Kiedy wreszcie na oczy przejrzałem
Zrozumiałem - jeszcze nie przegrałem
W sercu poczułem i usłyszałem głos
Lafea czy mila gros i słowami tymi żyje wciąż
Oszukujesz się, masz wszystkiego dość
Bo jeżeli Bóg po mojej stronie kto przeciwko mnie
I wie o tym ten kto tu idzie a nie błądzi w śnie
Ty nie będziesz działać zobaczysz się na dnie
Sam tam prawie byłem, wiele złego bliskim wyrządziłem
I o mały włos życia nie straciłem
Tak musiało być by powiedzieć, że na nowo się zrodziłem
Elo Dix...

[Verse 3: Żuku]
Dixon 37, Żuku, DBŻ jest jak jest a przecież mogłoby być lepiej
Bogut Domber chyba wiecie co mam na myśli
Co mieliśmy ziścić a tu tylko porażki i gorycz
Zaspanie boli więc co mnie skłoni by odwrócić to co spadło w czeluść
Jak i ja tak i wielu zeszło z właściwej drogi
By męczyć się niepotrzebnie
Niepewne niech będzie pewne, a święte jak kochać to całym sercem
Nie chcę, już zasnąć już nigdy więcej
Lecz prosto iść do celu, za sercem i umysłem, duszą i pomysłem
By szanować się i być szanowanym
Jak w Contrackt Espero a czy plany, a czy plany
Gwarantują lepsze jutro rusz to to co masz ruszyć
Lenistwo, musisz się zmusić do działania
Ziomek by uniknąć zaspania, by uniknąć zaspania
Drogę swą wybrałem sam
Więc idę tam...

[Verse 4: Kafar]
Nastoletni alkoholicy, nastoletnie dziwki
I nastoletnie ćpuny, bo świat jest za szybki
Bo świat ten nas niszczy, ograbia nas z marzeń
Ideały umierały, umierają dalej
To nic innego ziomuś jak opowieść o tym
Co z dnia na dzień tu serwują nam te bloki
Pełne patologii, jointów, wódy, koki
Pełne zawodników śmigających w nocy
Jest parę osób, którym muszę coś tam udowodnić
Bank też tak masz, bo ludzie są podobni
Ja robię to przez rap, bo to część obranej drogi
Kocham smak tego życia, które dają mi te bloki