Jordan
Chleby
Psy szczekają, dalej karawana jedzie
Wyżyję na chlebie, który zjem z musztardą po obiedzie
Miałem ciężką orkę, teraz mam narzędzie
Zanim powiem dziesięć, kury mają już siedzieć na grzędzie
Ledwo chwyciłem za klamkę jakbym biegał w LA
Choć nie zostałem sprinterem, mam otwarte wejście
Zgarniam ciągle pole jakbym przejął schedę
Ale żaden ze mnie dziedzic, bo więcej niż dziewczę chcę
Nie wpierdalaj mi się w precedens, ebe ebe
Słyszę kroki za plecami, bo odbijają się echem
Nie znasz takiej kaligrafii, by zmienić prawa literek
Zmieniam prawa zachowania kwitu na szczególne cele

Ale fart, przekładam swe milion wad na co najmniej milion wat
Buduję se własny świat, to nie Minecraft
Puenta tego gówna nie będzie multimedialna
Nie gram roli w życiu, kurwa, ja tam gram w Pasjansa

Wszyscy chodzą w maskach jak na obrazie Ensora
Napiszę wam nowy Koran i umrę na Bora-Bora
Twoja siora prosi o autograf, jazda wyczynowa
Dojdzie do ciebie pisk opon długo zanim skręcę koła
Hej hej hej, ludzie potrzebują mnie
Żeby wmawiać se nawzajem, że z nimi wszystko okej
Mam taką zasadę, że robię wszystko co chcę
Za parę rzeczy żałowałem, a za parę nie
Typie, mam wszystko tak easy, że byś dostał ciężkiej schizy
Widząc jak bardzo różnimy się pod względem słowa "limit"
Imituję algorytmy na wygraną wszystkich innych
W czasie przyszłym, tylko po to, żeby stać się od nich szybszy

Pytają gdzie jest Koza...

Pytają gdzie jest Koza
Pytają gdzie jest Koza
Trochę czasu stałem z boku rapu, bo lubię mieć sam ze sobą kontakt
Ale chyba muszę znów rozjebać akumulator, bo mam błąd łącza
Oni w labiryncie kroczą zgubieni, jak dziecko błąka w Ikei
Wybudowanej na planie podstawy zaczerpniętej z Greki
Jestem fenomenalny lecz się wymykam episteme
Czerwień to nowy czarny, tak opuściłem więzienie

Siema, mówię to dziś czwarty raz, odbiorca to znowu ja
Minąłem sam siebie w drzwiach, lecz poczułem tylko strach
Bo nad pokojem mam strych, a na strychu kilka lin
Jak się kładę spać, słyszę wiatr, lecz nie powiem wam
Tego co mówi mi

Nie pyta gdzie jest Koza...