V∆E VISTIC
TOYA
[Zwrotka 1]
Yeah, jakoś nie wierzę w ludzi, bratku
Odkąd brat taty sprzedał obrączki dziadków do lombardu
Mam nadzieję, że na wódę siadła niezła kwota
Nauczyłeś mnie, że honor jest na wagę złota
Jej usta słodkie są jak zawsze (słodkie!)
Choć sztuczne, mówią tylko prawdę (tylko prawdę mi!)
Nawet gdyby było inaczej
Sztuka polega na tym, że wiem, jeśli mnie okłamie
Poznałeś mnie od "Hejnału"
Droga od spokoju do szału
Zwiedziłem parę styp, parę balów
Jedni wyznawali miłość, drudzy żegnali do piachu

[Przejście]
Kupię dużo ziemi, nim trafimy do piachu
Podcinają skrzydła mi, pokazuję pazur
To jedyne śmieci, jakie bym woził do lasu
Bez podjazdu do trzech wersów cały ich album

[Refren]
Toya, jestem tu
Popatrz, jak mi źle
Toya, jеstem tu
Dość mam szklanych kul (kul, kul)
[Zwrotka 2]
Czekałem na to trzy lata tu, albo trzеci rok
Jak dobrze musi być, żebym mógł opanować złość?
To, co zrobię będzie złe, lepiej zajmij wzrok
Albo zajmij sobą się, tak jak, kiedy przychodzi noc
Mama mojego taty choruje na Alzheimera
Jej twarz wbitą mam w skórę, tak, żeby zawsze pamiętać
Wierz mi, przez to cieszy
Się za każdym razem, jakby widziała ją po raz pierwszy
Nadstaw drugi policzek jak każdy kij ma dwa końce
Wystarczy jedno słowo mi, jeśli ktoś Cię dotknie
Nie muszę mierzyć wysoko, by skrócić kurwy o głowę
I nie proś mnie, żebym zwolnił, najwyżej się rozpierdolę

[Refren]
Toya, jestem tu
Popatrz, jak mi źle
Toya, jestem tu
Dość mam szklanych kul