Meeting By Chance
Nie po to
[Zwrotka 1: Proceente]
Nie po to zacząłem tworzyć hip-hop
Żeby przypodobać się tym dziwkom
Nie po to zacząłem pisać punche
Żeby szmaty miały używanie
Chodziło zawsze o szacunek
Style i melanżowanie wspólne
Teraz kundle są zbyt potulne
Moje blizny są moim buntem
Światem rządzą tatuaże
Hajsy, białe proszki w samarze
Dlatego czasem w naszej branży
Czuję się jak na chińskim bazarze
Szybko zleci
Nie po to zacząłem rymy kleić
Żeby wstydziły się moje dzieci
Niech chuj strzeli takich meneli
Nie po to zacząłem pisać
Nie po to płynie rzeka Wisła
Nie musisz się wywyższać
Tutaj wszyscy znają smak mistrza
Nie po to zapaliłem trawkę
Żeby łykać propagandę, chamie
Każą płacić za to abonament
Niebawem uderzą głową w ścianę
To proste dodawanie
Nie po to skończyłem podstawówkę
Żeby pomiatali mną ludzie
Którym dawno puściły hamulce
Nie po to od dekady
Idę przez ten świat z Alohą
Żeby tępe darmozjady
Ozdabiały flegmą moje logo
[Hook] (x3)
Nie po to zacząłem tworzyć hip-hop
Żeby przypodobać się tym dziwkom
[Verse 2: Miły ATZ]
W liceum mówili mi - "nie dasz rady"
Ględziły mi stare baby i dziady
A ich dzieciaki już dawno w Holandii
Niemczech, czy Anglii
Ja to pierdolę i piszę sobie rymowanki na lekcji
Dyrektor nie miał drugiego, ATZ za swej kadencji
Na bank i długo mnie nie przebiją
Choć do dziś niejeden pewnie se drwi
Jak myśli, ile napsułem im krwi
Nie bez powodu
Nie po to flow jest częścią dowodu
Nie po to mam to w sobie od porodu
ATZ z Lecha grodu
By nie czuć pustki i nie czuć głodu
Moi ludzie przejechali za mną kilometrów setki
Wkładałem w to dychy, wkładałem setki
Scena szyje mi metki
Kto udaje, przed kim
Sprawdzaj nasz groove
W oczy, co sądzisz, mów
Nie po to masz swój zasób słów
Na bibie nie stój jak słup
Poczuj jak dudni sub
Po to tu jestem od głowy do stóp
Rany zamieniam z strup
Nie po to, by iść na skrót
Nie po to, by nagrać smut
Jestem prosty jak drut
Co dzień wymijam setki kłód
Nie po to wkładam w to serce i trud
Choć emocje w wersach - detal, nie hurt
Nie wpadłem po to, by porwał mnie nurt
[Verse 3: Parzel]
To uczucie, kiedy na półce stawiam kolejny mój album
A ilu było takich, co chcieli, bym myślał i robił pod czyjeś dyktando
Jeżą się włosy na karku, wyskakujesz ze swoich Jordanków
Kurwa, nie chodzi o ilość punchy, nie masz tego samego ducha hartu
Tutaj tego nie da mi banknot, słuchaj, z tym wbijam się w miasto
Mijam bramkę, nie utknąłem przy barku, nie po to wyrabiałem sobie ten paszport
10 lat temu pod taki temat, na YouTube klip - nie tak dawno
Pieprzyć tych, co tym rapem gardzą, pierdoli mnie to, to tak bardzo
Nie po to dopinam to na tip-top, wszystko tu styka i skacze jak ping-pong
Parzel Twoim ulubionym wokalistą, znajdziesz na dziale "muzyka, rap, hip-hop"
Świat idzie naprzód, ja idę naprzód, wchodzę na scenę, wszyscy się patrzą
Nie będzie pouczał mnie jakiś pastuch, ogień na maxa, chcę widzieć las rąk
Więc zrób mi miejsce, nie dla dzieci, to zbyt mocne wejście
Giną MC, którą zwłok sekcję, to mnie nakręca i taki już jestem
Jak Proceente siedzę, piję yerbę, to co powiesz jest mi obojętne
Dość długą drogę przeszedłem, wiem, że całe serce tu wkładam w ten styl
[Hook] (x6)
Nie po to zacząłem tworzyć hip-hop
Żeby przypodobać się tym dziwkom