Meeting By Chance
Łowca
[Intro]
Dziennik, trzydziesty września, dwa tysiące trzynastego roku, dwudziesta trzecia jedenanaście. Nagranie pierwsze
Zostałem ostatni, jeśli znalazłeś to nagranie
To znaczy, że jeszcze żyjesz
To znaczy, że jeszcze jest szansa, żeby coś zmienić
Przekaż je dalej
Musimy działać... Do samego końca...

[Zwrotka 1: Tau]
Jestem łowcą, interesuję się likantropią
Kiedy pojawia się księżyc w pełni, objawia się odgłos
Wtedy idę śledzić tę watahę złych
Która życie dzieci Ziemi zmieni w horror; Stephen King
Krzyż to plus dla człowieka
Chociaż składa się z dwóch minusów - ból i poniżenia
Bóg to moja wena, grób to nie meta
Grunt to nie wkręcać gówniarzom, że życie to jest seans
Tropię trupy pełne trupów - trudny zawód
Ty tworzysz doły dla dzieciaków, znasz przysłowie, hy?
Nie jestem Van Helsingiem, mam na imię skała
Krzykniesz: "ała", gdy zagryziesz kły na tym słowie; małpa
Na misję wezmę walizkę, jak zwyklę, mam w niej Biblię
A co, myślałeś, że życie rozgryziesz spliffem? To spisek
Krzykniesz: "duchy nie istnieją!", głupi demon wmówił ludziom, że
Życie jest jedno i powiększa piekło
Unoszę się nad ziemią, jakbym nie miał ciała (Masz duszę!)
Jestem już aniołem czy to planeta już wymarła? (Żyjesz)
Chociaż anioł nie upada, a mi się to zdarza
Wstaję, prowadzony bożą ręką, jak Bozon Records
To walka, moja Pani, chroń mnie przed demonami (Jezus)
Chcą mnie zabić, a ja tu poluję sam nocami, na nich (Musisz wierzyć)
Panie, chroń mnie przed szatanem, chce mnie znaleźć
I znajduje, ale mam pistolet i te srebrne kule (Uwieeeerz)

Moja dwururka strzela niezawodnie
Jednostrzałowiec w rurkach upoluje wam milczenie owiec
Cśśch To mój zawód, jestem zawodowcem w zwodach
Wzwód dla nekrofila, czyli Ron Braunstein kontra Piotr Kupicha
Nie, to nie przejdzie, szlachetni teologowie, co pan?
Czesław by tego nie śpiewał, co dopiero zarapował
Zobacz, Polska wygląda jak monar, złożony z filozofów
Wielu, o tym rapował już Łona towar dostarcza im Belzebub bu!
Serce z lodu boi się ognia, to pochodnia - Jezus
Prawo na polowanie wydaje tylko władca terenu
Chcesz żyć, to słuchaj, to dusza porusza ich głowy
Zwierzyna jest gruba, choć skóra, kości i rogi
Mają porfirie, ich krew zastygła im w żyłach
Jestem jak łowca, byłem jak owca we wnykach
Jesteś baranem, skoro podążasz za kozłem w stadzie - odbij
Nie bój się - rzekł mistrz - odtąd ludzi będziesz łowił
Skoro nie obowiązuje etyka łowiecka
To elita ma pecha, bo wnikam w serca ich dziecka jak lekarz
Wiem o zakrzepach tyle - są groźne
A dziury na duszy wpuszczają niechcianą istotę
Co gorsze, zapuszczam się do cudzej puszczy
Nie popuszcze jej, puszczasz wodzę fantazji gdy
Puszczasz sobie taki bit, raperzy biorą kwit
A wampiry degustują w krwi, gdy dusze nie czują nic
To po prostu wchłaniasz ich - demony
Zniewalają ducha i serce, gdziekolwiek będziesz
Podążę za Tobą, wiedz - jestem łowcą, wiecznie

WhiteHouse, Łowca