[Zwrotka 1]
Rozjebałem mainstream i wróciłem, bo tam jebie szczyną
Mówisz o mnie coś, uważaj, by twój ziomek nie zaginął
Podjeżdżam do typa, co się chwalił, że ma gacie Prada
Teraz już ich nie ma i w szybki wybór wpisał lekarza
Trzymaj fason, bo cię uczynimy częścią inwentarza
Moi ludzie są pokryci w ranach, twoi — w tatuażach
Jeden chciał coś zrobić mi, choć nie wiem, co se wyobrażał
Byku, każda twoja krzywa faza to jest dobra nasza
Ona ma się za dziewięć na dziesięć, ale to pierwiastek
Na to, co mi pisze na DM-ie, już nie mogę patrzeć
Szczerze, cała branża mnie tu jebie jak twój drogi znaczek
Dzięki temu wszystko idzie gładko, jakbym kroił pasztet
Dalej więcеj fanów niż niejeden rabin
Jеżeli planujesz mnie ograbić, radzę — weź karabin
Ludzie wokół mnie są pojebani, przez nich biorę dragi
To, co mówisz, dla ciebie poważne, ale mnie to bawi
Wyznaczyłem nowe prawo, tak jak Hammurabi
Nie dzwoń do mnie z żadnym lewym gównem, to zły kierunkowy
Szczerze mówiąc, nie dzwoń do mnie wcale — to niedobry nawyk
Będziesz musiał potem włożyć habit jak posterunkowy
[Refren]
Dziś każdy by sprzedał mnie na pałach
Robię step back, niech ci gruz dowozi stara
Żyję pięć lat z rapu, nawet się nie staram
Jesteś lame, jak bierzesz to za dokonania
Dziś każdy by sprzedał mnie na pałach
Robię step back, niech ci gruz dowozi stara
Żyję pięć lat z rapu, nawet się nie staram
Jesteś lame, jak bierzesz to za dokonania
[Zwrotka 2]
Urodziłem się zrobiony białym, jestem przez to szary
Widzę pięć nowych problemów, twoich pięciu rozwiązanych
Jestem głupi, bo szukałem prawdy, tak jak małolaci
Teraz mogę przekazać im: nie ma jej na dnie samary
Wbiłem w Poloniusza nóż — wystawał zza kotary
Płacę krwią za tożsamość, bo ludzie są jak komary
Mówię zawsze to, co myślę, choć mnie mogą za to spalić
Moje intencje są czyste, choć nie ręczę za ziomali
Paru z nich mam za plecami, paru z nich zabrakło wiary
Paru z nich oddało duszę, bo jej nie potrzebowali
Paru nie zeszło na ziemię, paru już ją opuściło
Paru brało herę, paru pokazało mi antidol
Jestem horyzontem zdarzeń, wykraczam poza możliwość
Przywracam siły witalne, usuwam słabe ogniwo
Od dziecka tu żyję z brakiem, co ciebie by dawno wchłonął
I dalej jestem ikoną, bo dla mnie to małe piwo
Koledzy się grubo dziwią, że jeszcze nie wyhuśtałem się
Przez ten okrutny syf, bo tak umarł ojciec i dziadek
Nic nie masz do powiedzenia, to zamknij, padalcu, japę
Nic nie masz do podzielenia się, nie ustawiaj ze schabem
[Refren]
Dziś każdy by sprzedał mnie na pałach
Robię step back, niech ci gruz dowozi stara
Żyję pięć lat z rapu, nawet się nie staram
Jesteś lame, jak bierzesz to za dokonania
Dziś każdy by sprzedał mnie na pałach
Robię step back, niech ci gruz dowozi stara
Żyję pięć lat z rapu, nawet się nie staram
Jesteś lame, jak bierzesz to za dokonania