[Refren]
Znam te duże ryby, ziomy zwykle giną w szprotkach
Inkasuję wpływy, dolatuję tam przez Poczdam
Znam frajerów, co sprzedadzą zęby dla bogolstwa
Strzelam jak z wieżowca, ciągle zmieniam postać
Twoja bad bitch — Wenus Willendorfska
Ten wers dostanie Nobla, ty co najwyżej jebla
Oglądam to jak serial, kasuję to jak folwark
Tobie słoma wyszła z butów — chciałeś wyjść na orła
[Zwrotka 1]
Nawet mi nie insynuuj, że nie mogę
Braciak robi montaż i to szybko wchodzi w obieg
Prowadzę zebrania jak w Sorbonie, i to gonię jak Pinochet
Ty jesteś na zjeździe jak w sobotę — suko, proszę
Zjarałem gelato, bo mam do niego ciągotę
Jasne, że zamiotę, ziom, koszę chorą flotę
Ty wychodzisz na mątwę, idę spokojnym krokiem
Widziałem to jak Orwell, zanim się wydarzyło
I zdążyłem się zawinąć, ten twój idol wali w kinol
Nie jest lepszy, lecz przez ciebie myśli, że ma chore stilo
Ona była z nami raz i myśli, że się wybiła
Przeczytam dwa razy zawsze, nim przybiję deala
Ty możesz rozbić biwak, bo to za duży podjazd
A jej wjechała schiza, bo to za duży odjazd
Krzyczę „jebać psy”, mordo, robię jak Foucault chciał
A ta twoja opinia to nie żadna filozofia
[Refren]
Znam te duże ryby, ziomy zwykle giną w szprotkach
Inkasuję wpływy, dolatuję tam przez Poczdam
Znam frajerów, co sprzedadzą zęby dla bogolstwa
Strzelam jak z wieżowca, ciągle zmieniam postać
Twoja bad bitch — Wenus Willendorfska
Ten wers dostanie Nobla, ty co najwyżej jebla
Oglądam to jak serial, kasuję to jak folwark
Tobie słoma wyszła z butów — chciałeś wyjść na orła
[Zwrotka 2]
Big daddy, chociaż to jest mały, chudy ziomek
Znikam i pojawiam się na kolejnym poziomie
Drzwi mi otworzył portier i podjechał Range Rover
Ziomek rzuca na oś w ramach firmy finansowej
Zadzwoń po poradę, może wysłać na paczkomat
Dzwoni tu lekoman, komóra wyciszona
Skuty, wpierdalam glona, na lufie zbieram osad
A ty zbierasz za zioma, co się złamał jak [?]
Tu każdy głuchoniemy, jeśli pytasz
Tu każdy się dzieli jak Caritas, ja wchodzę na wernisaż
I widzę wokół cyrk mam, gdzie ta twoja technika
Ziomek, chyba zanikła — mam odlot jak kosmita
Czasem przypomina mi się, jaki jestem chory na łeb
Jaram skuna z vapa, patrzę se przez okno na Warszawę
Nie wpłynie na moje życie nigdy twoje zdanie
Każdy raper by pracował w Zarze, gdyby nie Antares
Robię to jak stuntman, mimo że nie trenowałem
Polonista — Wystawiłem karę za opowiadanie
Daj se siana — nic ci nie da histeryzowanie
Skurwysynie, jestem wiecznie młody, tak jak Salma Hayek
[Refren]
Znam te duże ryby, ziomy zwykle giną w szprotkach
Inkasuję wpływy, dolatuję tam przez Poczdam
Znam frajerów, co sprzedadzą zęby dla bogolstwa
Strzelam jak z wieżowca, ciągle zmieniam postać
Twoja bad bitch — Wenus Willendorfska
Ten wers dostanie Nobla, ty co najwyżej jebla
Oglądam to jak serial, kasuję to jak folwark
Tobie słoma wyszła z butów — chciałeś wyjść na orła