Koza
Pielgrzym
Chciałbym myśleć, że przeżyję życie najprawdziwiej
Lecz muszę ustalić, czy to jest prawdziwe życie
Chce przypomnieć jak nadałem sobie sam na imię
W niemej konwersacji z ponadwiecznym monolitem
W cudzej głowie, obiekt to stuwieczny trójząb
Którego nie chwycił żywy człowiek
Dialog z pustką w metafizycznej osnowie
Jurij Norsztejn puszcza film o Jeżu we mgle
Wydając przy tym niepokojący odgłos owiec
Zgubiony w poglądach jak żywopłot
Oplatających medytacje nad wypowiedzianym kiedyś słowem
Odnajduje niby nad mnogością
Tak jak pod jednością jestem w stanie znaleźć nawet promień
Tęsknię za reklamami sklepów z dala świecącymi
Gdy mały latem piłem herbatę na balkonie
Pustym wzrokiem wbitym w ściany
W tym mieszkaniu, w którym sypiam, kiedyś sypiali tu też moi dziadkowie
Jestem czystą pragmą, za plecami determinizm
Zostawiając, tonę w morzu złych decyzji
Odnajduje bagno w nagle znalezionej chwili
Ten stary mężczyzna który kiedyś mi się przyśnił
(mi się przyśnił x8)
(Jestem kim jestem)

Dusze stąd na szafot rzucam, gdy czuję chłód
Dusze stąd na szafot rzucam, gdy czuję głód
Dusze stąd na szafot rzucam, gdy czuję chłód
Dusze stąd na szafot rzucam, gdy czuję głód
Czas do końca odliczam na sutrach
Fałszywi prorocy noszą futra
Fałszywi prorocy noszą kule
Fałszywi prorocy nie chcą jutra
Fałszywi prorocy wróżą sukces

(Brzask)
Treści to nie hałas, brak absurdu to przegrana
Czysto banalny mezalians
(Tak x3)
Wepchnę ci w gardło powiązania
Wszystko co bierzesz za standard
Wszystko co potrafisz nazwać

Wyrósł ponad światła
W slalom niby dar, prosty plan
Iść drogą wprost do miasta Eon
Z krzyków nad przepaścią zebrał siew czystych prawd
I umieścił je pod Cassiopeią
Wielorybi ketos nadciągający zamiecią
Na widnokręgu blask jakby podczas peryhelium
Pożerający własne płody Kronos
Wyleguje się na łożu nienasyconego lęku
(Skąd miałbym wiedzieć to wszystko? x4)