Koza
​koral koloru
[Zwrotka 1: Ozzie]
Wiatr w prawym żaglu
Żuję Halls jakbym miał zaduch
Stuk od słów na pusty brzuch i przystanek piratów
Wszystko co zostawiam z tyłu błyszczy się jak słońce zza gór
Wychowałem się pośród szamanów (wśród szamanów)
Tytoń w paczkach oraz solne ściany
Kopię sobie kamień jakby piłkę
Na Hamachi mam serwerów tyle że nie zliczysz
Wittgenstein się masturbował do matematyki
Liczę pliki jak owieczki przed zaśnięciem
Leżę na kaloryferze i nazywam helikoptery
Muzeum zmyślonych zwierząt
Testuję sery w Holandii
Aparat szpiegowski w Narnii, BYPASS
Wrzucam do karmnika głoski, atlas
Jestem wzruszony że tak ładnie śpiewacie dla nas
Jestem wzruszony że tak ładnie śpiewacie dla nas

[Zwrotka 2: Koza]
Walczyłem z cebulą, odnalazłem swoją drogę
Stado biednych kurcząt myśli że jestem ich bogiem
Wykonują do mnie taniec deszczu
Każdy kolejny dzień za oknem, wyrasta mi pęd fasoli, jest już
Późno nagle i latarnie świecą
Boże owce jedzą bananowce moich rozkmin pod tą miedzą
Pod miedzianym tonem słodkie metrum gada klawikordem
Dziecko dżungli zgarnia pety w metrze, w którym kwiat rozgarnia głodnych
Puk puk, pajace stukają z tamtej strony, nagle szlus
Mijam różne kwiaty i balkony pośród sów
Wokół obracające się głowy grają hymn onieśmielonym
Od tyłu puszczam kasety i próbuję znaleźć tam szum
Który słyszałem będąc dzieckiem
Kiedy pękał balon w innym mieście
Żółte światła się zbliżają we śnie
Purpurowo źli mimowie wszędzie
Purpurowo źli mimowie wszędzie
[Outro: Ozzie]
Paru naszych kumpli siedzi już w Netherze
Gdybym miał tylko obsydian to bym dawno po nich zszedł
Paru naszych kumpli siedzi już w Netherze
Gdybym miał tylko obsydian to bym dawno po nich zszedł
To jest buch który leci do chmur
To jest oranżada którą wylewam na chodnik
To jest cola którą wypluwam do wody
To jest... dla was (dla was)