Nie chce być dla Ciebie pretekstem
Póki rozumiem co mówisz to nie jest wcale konieczne
Chcesz mnie użyć, ale wiesz, że to powoduje bezdech
Pomiędzy nami, a mogłaś oddychać trochę lepiej, trochę więcej
Pomiędzy nami, a mogłaś oddychać trochę lepiej, trochę więcej
W domu sama mi wysyłasz foty
Milczę wokół tanich opcji
Biorę Cię, bo Twój wybór jest drogi
Naraz spada na mnie żal i podniecenie
Bawię się z tym dobrze
Dawno jest już dla mnie brak ironii
Chce Cię dostać, jak deszcz do papierosa
Importowany towar, miasto dzisiaj się nami udławi
Ale szkoda, że musimy się chować, że nie zjadła nas rola
Jesteśmy niezdolni do fotografii
Mój każdy dzień wygląda jak komedia
Może nie, bardziej jak film Wendersa
Biorę Cię, jeśli jesteś bezpośrednia
Udaję, że jeszcze kiedyś mogę przestać
Mój każdy dzień wygląda jak komedia
Może nie, bardziej jak film Wendersa
Biorę Cię, jeśli jesteś bezpośrednia
Udaję, że jeszcze kiedyś mogę przestać
Lubię się uniezależniać, od utykania w swych potrzebach
Dlatego nie zachowuj się jak jedna
Nisko ton, choć mam lekki byt
Piszą do mnie te wściekłe psy
Wiadomości mi zabraniają żyć
Chyba mają dość, ale nie wiem kogo
Ja kupuję syf, ona tańczy pogo
Nie walczę o nic, walczę z akrofobią
Zbiera się na blik a nie na alkohol
Ema wchodzi mix, potem wpada kokon
To była ziemia obiecana, dla nas
Fala zlała ją i siedzimy na skałach
To była ziemia obiecana, dla nas
Banał, dzieli nas aglomeracji kanał