Koza
Bóg niemoty
Narkotyk trafia prosto w serce, spowolnione sekwencje
Widzę jak dezintegruje moja cała czasoprzestrzeń
W molowej strukturze czasu zapisałem wiersze
Więc wracają do mnie rano z każdym niedopałkiem zwierzeń

Odgłos stopy za plecami niczym pogoń
Ironia jest zasłoną
Mitoplastyczny maniak władający metaforą
Spałeś sam jak rozkładałem na czynniki logos
Teraz stajesz jak rażony prądem gdy czujesz samotność
Wykonuje trick, żeby inkasować wikt
Sypią się wokół mnie szumnie konstelacje cyfr
By rozumieć fortunę trzeba ignorować byt
Jeśli widzisz w sobie lukę, sprawdź czy to na pewno ty
Brachu, to zeznania zе starego jak świat gmachu
Łączę zamiar z poszerzaniem faktu
Brachu, to litania dla chorych na żałość
Dla podłych skurwysynów którzy chcą sprawdzić mój zasób
Młody Bóg niеmoty tak jak Māhū
Gdy z rąk leci mi co nazywają kaszą
Kaszląc penetruje planetarny głąb
Zator obierając wszystko co jest odmienne niż jasność

Spędziłem lata w katapulcie
Archaiczny alchemik uzdolniony do synkretycznych posunięć
(Chuje)
Moje jeszcze wcześniej mokre oczy
Jak w ustach smak okres
Stan słonej przyjemności
Rozmowa z wymyślonym
Personalizacje duszy
Ich pretekst pewnie porzucił mnie wśród nich
Istnienie nie jest ornamentem pustki
Rzucam kamień jako pierwszy bo chcą dawać odpowiedzi
Jestem tylko bardem uzależnionym od stewii
Jeżeli ci powiem prawdę to na koszty elit
Zweryfikowałem każde zdanie tych skurwieli