Koza
Pogrzeb Kozy
Daję sobie siódmą szansę, żeby się dogonić
Mój rap już nawet nie jest rapem, to czysty hedonizm
Nie wymyśliłem się dlatego, żebyś mnie polubił
Choć przyznam, że zbyt nadużywam swojej aureoli
Anioły mówią do mnie, kiedy roluję banknoty
Słyszę ich głosy, chociaż umysł mam wciąż zniewolony
Rapują do mnie moje myśli - szarzy epigoni
Jestem od zawsze już na końcu długiej apostrofy
Być może umrę przez ten tryb, ale nie musisz płakać
W skali kosmosu moja śmierć to tylko mała kraksa
Świadomość tłumi biała plama, jakby katarakta
Jestem dla siebie zawsze drugi, tak jak w "Nic śmiesznego"
Pętlę się w intermezzo, nie wiem czy mniе to bawi
Chyba dlatego czuję się ze sobą nie do pary
Być możе ich przeciętność przewyższyła moje stany
W sumie mi wszystko jedno, jeśli jestem naciągany

W stanie zwały budzę się rano z heroinistką
Zabij mnie natychmiast, jeśli właśnie robię hip-hop
Mało szans, kłamstwa objawiają oczywistość
Paląc stuff, patrzę jak dezintegruję w przyszłość
Moja bania jest jak pałac w pół-realiach
Staram się ogarniać, ile z tego to tylko zła faza
Paraduję sam przed sobą, jako pajac
Zjawiam i zatracam, jeżeli coś z tego miało wartość to przeżyję kaca
Walę passa, spędzam dzień oglądając snooker
Sam się ze sobą nie zgadzam, myślę, że to głupie
Ale standard który narzuciłem sobie każe żyć z tym
Gotuję makaron w głowie układając tryptyk
Widzę się z Brueglem na chorej pikiecie
Jebać turecki rząd, bojkot wycisza istnienie
Muszę dla siebie wziąć więcej, niż dają w pakiecie
Moje ambicje łatwo mogą przechodzić w pretensje
Doświadczam śmierci ego, istnieję w ciągu rewolt
Uprawiam epistemologię, rozważając detoks
Zgrany do nagiego ale na twarzy brak emocji
Nie pierdol mi o sztuce, gdy próbuję robić pieniądz, byczku
Gdy próbuję robić pieniądz
Mój pogrzebowy marsz będzie się odbywał truchtem
Ciekawe, czy osiągnąłem sukces?
Ciekawe, czy słuchając mnie pomyślałeś o jutrze?
Jeśli tak, to czy zaakceptowałeś pustkę czasu?
Główny zasób afirmacji zanikł, teraz jestem zdolny
Odczuwać jedynie dystansami
Między racjonalnym niepokojem i niezdrowym chłodem
Kretyn wycina sekwoję, żeby rzucić kłodę