Koza
Naukowcy Fazy
[Zwrotka 1: Ozzie]
Między wymiarami trzech naukowców konwertuje fazy
Kontempluje zdarzeń ciągi, raz na dachu bloku, a raz w nocy
To w mieście robotów nowy ozzie
To w twoim portfelu nowy chochlik
To w pociągu do kosmosów komik
Życie mam jak pierdolony komiks
Mogę to zrobić, piszę zwrotki, robię se tu ogień, robię se all day
Robię se to na Funkhouse, robię se to, prawda
Co dzień tak gram, co dzień funk trap
Yeeah! Yeah! Yeah! Yeah! Robię tak dzień w dzień! W dzień! W dzień!
Na Boga! Tak! W dzień! W dzień! Na boga naukowców faz, yeah!
Biorę obrazy do twoich faz i gówno kurwa cipa, ej
Stawiam sobie taki pomnik
Mój zegarek nie nadąży (cyk cyk cyk)
Chodzę se w klapkach przez mosty
Suko, to jest Ozzie concrete! (yeah, yеah, yeah)

[Augustyn:]
Przemawia kot z kosmosu. Chciałem wszystkim sеrdecznie oznajmić, że jestem odpowiedzialny za ten burdel. To są naukowcy fazy
Typie, nie wiem, czemu tego słuchasz w ogóle teraz?
Nie wiem, zajmij się czymś innym, czy coś

[Zwrotka 2: Koza]
Robię overdosing w Soho, z drugiej strony głowy tworzę folklor
Bo poznałem chodnik, nie twoich idoli
Omiń mnie, jak nie chcesz mieć potem do pogadania z Bogiem
Orędownik nowych nurtów, które zobaczysz na topie jak je podpierdolą inni
Szukam liczby, która wyraziłaby mi limit tego, czego nie mogę se wyśnić
Aprobata dla tych zdań to faux pas, stwarzam kataklizmy
Zwłaszcza jak je słyszy twoja siostra w rozgłośniach publicznych
Nowy wake, lecz nie golf, biorę twoje salary i zamieniam na mniej
Robię flex, niczym boss, pojebani fani dalej próbują mnie zjeść
Życie mi daje na zmianę bless i progres, to co powiedziałem było bezlitosne
Chcieliby mnie ponazywać słowami jak w poradnikach, a nie wiedzą czy jest taki termin w ogóle
Jebać policję! (Eyy!) Jebać bananów! (Eyy!)
Jebać wszystkich! (Eyy!) Chuj!
[Zwrotka 3: Augustyn]
Nie przyszło mi na myśl, że będę przemierzał istoty istnienia
To lepsze niż poranna kawa, lepsze niż sauna i stara Molesta
Lepsze niż życie pod kloszem, starannie dobranych wymówek i armii zaprzeczeń
Zero wyrzeczeń, nie sprane przedszkole, dusza na zawsze przejmuje kontrolę
Lecę se po swoje, co i tak zgaśnie jak zginę
Nic tu nie jest moje, wybieram do piekła windę
Żeby eksplorować domen zła, pra stare szaty
Głupie szmaty będą mówić mi o życiu, oni dalej śpią!
Co?! To prastary kot, stawia nowy krok
Piramidy majów to był kiedyś dom, biegałem wśród pnącz
Gotuj liście, przygotuj się na jebany lot
Dziwko, jestem alchemikiem trapu, tlen metal i prąd (Arghh!)
Gotujemy z Kozą, Ozziem trapowe potiony
Expię sobie zakres wiedzy, kontroli, emocji
Odpalaj te krążki, robimy to jak nikt inny
Lira, bypass, health gang, zapraszamy cię do gildii (yeah)

[Koza]:
CHUJ!