Koza
LIMBO
Wara
Robiłem rzeczy których lepiej nie omawiać przy obiedzie
Wszystkie oczy na mnie a mieli na siebie patrzeć
Jak supernowa nie myl mnie ze światła blaskiem
Pamiętaj kiedy jest najciemniej to latarka gaśnie
Pięćdziesiąta pierwsza strefa kładę na taktach nietakt
Nakręcony jak zegar bim bam bom jebać
Jak nie klei się temat to niedobry temat
Tak jak rozmowa z tobą mnie nie kręci kręć mi jeffa
Miałem ataki astmy to widziałem twarze w drzewach
Hydrokortizol swego czasu mięsnie fest przerezał
Jak będę chciał debaty włożę kev jak Kanye
Ale to ty na końcu wyjdziesz z płaczem
Papier niech się to rozwija jak regina
Moja kariera potwór z Loch Ness niby jest a nima
Jak w Hell's Kitchen się nagrywa
Dobra pozjadana szmata i myjesz naczynia

Eee tu niby powinien być refren
Ale go nie ma
I nie będzie i nie będzie

Koza
Kaszlę i się zwija zdolność kredytowa twoich ziomów
Zarobiłem coś na bloku jakbym stawiał bramki w holu
Patrz jak wcale ci nie mogę pomóc trzymam średni dystans
Chociaż lota co mi wczoraj zeszła dla ciebie jest przyszła
Byłem w bardzo ciemnych miejscach w bardzo ciemnych holach jak Malewicz
Suka wie że nie może mnie zmienić
Wyszedłem z beznadziei robiąc flipa na battuto
Jak ci kurwa coś nie siedzi to se może napraw ucho
My odnową Salvatrucha twoje dziecko tego słucha
Nie mam serca no bo ci co go nie mają robią utarg
Umrę w butach ale zdejmij skiety wrzuć boba do grobu
Zalej mnie denaturatem w końcu wszystko jest z atomów
Potem napisz coś na forum typu że chuj mi w płyty
Puki będą nienawidzić puty będę dalej żywy
Widzę masy tak jak chorus widzę hieroglify
Nie wyrównam z tobą chodu nie pijemy z jednej misy