Ej, ej, ej, ej
[Refren]
Wstałem z chodnika
Ubrałem Air Force, dzisiaj pewnie stawiam po nim kroki
Sami piszą o mnie, sami chcą na wersy
Czaisz? O nic nie musiałem prosić
Obiecałem to rodzinie, że zrobię na tym trochę floty (cashu)
Grałem tylko w to, kiedy miałem kłopoty
To jebane życie ze mną droczy się wciąż
Mam zioma, co pali i pali i pali, przepaliłby twojego ziomka od tak
Pytałem go kiedyś, dlaczego?
Powiedział, że tylko to rzuca mu kolor na świat
Dobrze wiem, kiedy czujesz braki w środku
Czuję nienawiść w jebanym żołądku
Dawno już nie czekam do piątku
[Zwrotka]
Jestem spóźniony, jesteś spóźniony, a Uber się wlecze jak jebany przygłup
Chciałem cię kochać, lecz myślę tylko o pliku
Od szaraków z ławki do jebanych VIP-ów
Mój ziomal trapuje tu, odkąd pamiętam, i po nocach nie śpi przez te paranoje
Ty mnie rozumiesz i zostaniemy tylko we dwoje
Więcej nie mogę, mam wkurwę urojeń
Wiesz, że się nie boję, jak straszą mnie w necie, bad boyie
Jestem gotowy na ogień
Ja prowadzę wojnę ze sobą i z Bogiem
I z każdym kondomem, co stanął na drodze
Na własne życzenie mam na głowie wkurwę uszkodzeń
Pokaż mi inny świat, jak możesz
Ambicje kurwa tak spore
Że dopóki nie nagram, nie zasnę wieczorem
To, co widziałem, jest kurwa zbyt chore
Dobę w hotelu i szlaufa to biorę
Twój ziom się nie stawia za tobą, cykorem jest
A ty nadal myślisz, że to twój koleś
Wszystkie nowinki spływają mi koło kutasa, na serio
Zwisają metki na ciuchach ci
Ciekawe, za ile z nich zapłaciłeś własną pensją
[Refren]
Wstałem z chodnika
Ubrałem Air Force, dzisiaj pewnie stawiam po nim kroki
Sami piszą o mnie, sami chcą na wersy
Czaisz? O nic nie musiałem prosić
Obiecałem to rodzinie, że zrobię na tym trochę floty (cashu)
Grałem tylko w to, kiedy miałem kłopoty
To jebane życie ze mną droczy się wciąż
Mam zioma, co pali i pali i pali, przepaliłby twojego ziomka od tak
Pytałem go kiedyś, dlaczego?
Powiedział, że tylko to rzuca mu kolor na świat
Dobrze wiem, kiedy czujesz braki w środku
Czuję nienawiść w jebanym żołądku
Dawno już nie czekam do piątku
[Zwrotka 2]
Odciąłem się dawno od fałszywych ziomków
Róże z betonu, nie mamy w życiu porządku
Znam tu wykrętów takich, że przegięcie
Kutasa, co w ogóle nie kumają wątku
Butla otwarta, zapomnij o korku
Ta suka ci ucieka – trzymaj ją w końcu!
Nie jesteś szczery, ty nawet przed bratem
A znowu spowiadasz się świętemu ojcu
Chrypa na głosie, bo wypluwam serce na majk
Ja to BIGVKIE, ty to wersja lite
Ona czuje coś, mówi, że coś czuje
Ale w mojej przestrzeni brak miejsca dla szmat
Wszystko kupuję, nie biorę już na rat
Na dysku mam setki magistralnych prac
Jestem najwyższy jak kościółek wał
Jak idę pracować, a ty wołasz zbaw –
Do nieba ciągle z was polewa. (Ciągle!)
Chcieli mnie skreślić jebać was
Nie spaghetti – Ona bierze w twarz. (Okej)
[Bridge]
Yeah, BIG VKIE , BIG VKIE, BIG VKIE
[Refren]
Wstałem z chodnika
Ubrałem Air Force, dzisiaj pewnie stawiam po nim kroki
Sami piszą o mnie, sami chcą na wersy
Czaisz? O nic nie musiałem prosić
Obiecałem to rodzinie, że zrobię na tym trochę floty (cashu)
Grałem tylko w to, kiedy miałem kłopoty
To jebane życie ze mną droczy się wciąż
Mam zioma, co pali i pali i pali, przepaliłby twojego ziomka od tak
Pytałem go kiedyś, dlaczego?
Powiedział, że tylko to rzuca mu kolor na świat
Dobrze wiem, kiedy czujesz braki w środku
Czuję nienawiść w jebanym żołądku
Dawno już nie czekam do piątku