FonTam
Dzień jak co dzień
[Zwrotka 1]
Jebać wasz slang, Polska jest moim domem
Cebula cebulą, ale jestem fair wobec ziomów i wybierają moją stronę
I co mam zrobić kiedy mnie pytają joint albo browar, joint albo browar
Joint albo browar, joint albo browar, chuj, biorę oba
I wypuszczam dym, niech ginie kolejny tępak
Używki w tej dziedzinie są od zawsze, więc jak możesz to potępiać
Dlatego młodych raperów nie biorę na serio, a-a-a, i nigdy nie będę brał
Mimo tego, że na karku mam niewiele lat, mentalnie jestem do przodu, a i w stanach mogę chlać
To co wy robicie to parodia, a nie rap
Czy dlatego, gdy tego słucham to chce mi się śmiać?
A jak trzymasz z tymi, od których wieje chujem to wiej gdzie się da
Mój rap to nadzieja na jutro, więc pizgam, nie pytaj głupio gdzie willa
Styl walki bez walki, ja daję wam ogień bez ognia, to nie rap, to płyta indukcyjna
I nie dam wam fory, bo ziomek myślę o sobie
A poza marzeniami gonię flotę, bo wiem, że mogę
Walczę o to, jak o wodę, więc nie stawaj mi na drodze
Znowu chcę kolejny bodziec, więc upalę się jak pojeb

[Refren]
Słyszę, jak mówią, że FonTam jest tu palony, dzień jak co dzień
Słyszę, że znowu nie mam czasu, ale ziomy, dzień jak co dzień
Ponownie mówią, że jestem niedoceniony, dzień jak co dzień
I pytają co zamierzam z tym zrobić, dzień jak co dzień
Słyszę, jak mówią, że FonTam jest tu palony, dzień jak co dzień
Słyszę, że znowu nie mam czasu, no ale ziomy, dzień jak co dzień
Ponownie mówią, że jestem niedoceniony, dzień jak co dzień
I pytają co zamierzam z tym zrobić, dzień jak co dzień

[Zwrotka 2]
Ludzie czują do mnie respekt za moje podejście
Inni czują awersję i dali by swoją pensję
Za to, że mi to nie wyjdzie choćbym się zesrał wreszcie
Ale to nawet nie jeszcze tyle ile siedzi we mnie
Bo mam w sobie bestię, bombę co wiem, że jebnie
Potencjał, potencję mam, by płodzić więcej
Brat, zawsze to zrobię, prędzej im dam sobie uciąć rękę
Za to, że poradzę sobie z pozerem, co styka, że będę miał pętlę
Czego byś nie zrobił nie zabierzesz mi chwili tej
Nie chciałbym być w innym miejscu nawet na milimetr
I nie możesz za to winić mnie
Bo lubię rapować i machać łapami, jak dyrygent
A-a-a, dlatego robimy renomę, a-a-a, opierdalania się to koniec
Muszę się przełamać, shit, nie mam chwili do stracenia konstruując przełomowy moment
To niepewne, owszem, ale nie chcę Porsche z miejsca
A chcę respekt, bo konsekwentnie wjeżdżam i nie ma tak, że mi nie wychodzą wejścia
Każdy mówi, że powinienem coś zrobić, żeby się sprzedać, a to co mam do powiedzenia to nie, nie, nie
Bo będę robił to co czuję, nawet jeżeli jest bardzo mała szansa, żeby zdobyć ten fejm, fejm, fejm
I mimo, że mnie nie polubiłeś, to poznałeś na tyle, by wiedzieć, że robisz rap gorszy
Bo jestem typem, który niesamowicie wkurwia wszystkich, którzy chcą grać, jak Sapkowski

[Refren]
Słyszę, jak mówią, że FonTam jest tu palony, dzień jak co dzień
Słyszę, że znowu nie mam czasu, ale ziomy, dzień jak co dzień
Ponownie mówią, że jestem niedoceniony, dzień jak co dzień
I pytają co zamierzam z tym zrobić, dzień jak co dzień
Słyszę, jak mówią, że FonTam jest tu palony, dzień jak co dzień
Słyszę, że znowu nie mam czasu, no ale ziomy, dzień jak co dzień
Ponownie mówią, że jestem niedoceniony, dzień jak co dzień
I pytają co zamierzam z tym zrobić, dzień jak co dzień