Robert Piernikowski
Kiedyś Byliśmy Królami
Weź się, bo będzie gnój, e e e e e Syny!
Wczoraj jeszcze byłeś król
E e e Cię widziałem!
Cię widziałem pod blokiem król
E e dziś już nie
Przyszedł jakiś z dupy gnój
Wczoraj byłeś król
Weź!
Teraz biorę wszystko od podłogi do sufitu, bez użycia dynamitu, siłą primeshit'u
Syny! To nie deszcz, to gówno na betonie
Na mikrofonie, bity gonię, bity gonię
Lecę w kosmos, unoszę się
E, chuja, nie!
Droga tego zawodnika biegnie po chodnikach. Patrz, jego cień tańczy po krawężnikach
Weź, oddawaj mikrofon, tobie już styka
Takich MC jak ty sadzam yyyy na nocnikach
Ręce w górę róbcie hałas, eeej!
Huja! Nie!
Jebie mnie twoje włanczaj, ma być cicho, ma być głośno wszycho, jak te trąby z Jerycho
E, ty plujesz stówą, Syny się mogą wozić z dychą
Jak Salomony, lejemy z twego dicho
Ej, weź 88 mutuje mnie, ej weź, huja, nie!
Syny! Jesteśmy jak salamandry, na drzewach, czaimy się na Twoje skarby
88, bomby, nie petardy, mikrofony, statywy jak halabardy!
Kaptury, gryfy, jadowite szczury
Synowskie gówno taguje twoje mury
W dupie mamy twoje zaskrońce, mamy jadowite węże. Ej, patrz, wschodzi słońce, e, w dupie mamy Twoje słońce
Nawet gdy jest jasno, kroimy Twoje fanty, granty
88 - bity rembrandty, eee
Piernikowski - wersy bażanty
Syny, jak jebane salamandry, czaimy się na Twoje skarby
1 9 8 8 bomby nie petardy
Weź się bo będzie gnój...
88, weź Piernikowski
88, Piernikowski, Syny!