Kiedy życie było dla mnie heroiną
A zjazdy miałem niczym badtrip z każdą dziewczyną
Przez tą pierdoloną miłość
Która rozkładała w żyłach się jak cannabinol, Tetrahydrocannabinol
Gdy złapałem Cię za rękę czułem metylenodioksymetamfetaminą byłaś dla mnie no i nadal jesteś tą prawdziwą
Czuję nadal jesteś tą prawdziwą
Ale życie rozkłada mi się pomiędzy diacetylomorfiną
I wszyscy giną, wszystkie uczucia we mnie
To mnie zabija, ale nadal czekam od Ciebie na więcej
Chce czuć powietrze, ale mam głowę w chmurach
A usta na Twym ciele i kurwa
I więcej nie chcę, dłużej myśleć co będzie
Gdy białe kryształki zgorzkniałe w naszych ustach
Przestaną być ciepłe, dłonie przestaną być ciepłe
A usta z nimi gorzkie łzy, jakby życie obniżało poziom serotoniny
Wszystko kwasem jest w mym życiu
Chuj czy to smutne?
Gdy czuję na języku Ciebie nie myślę o jutrze, jak zejdzie kapa
W sumie myślę, że Cię chcę już zawsze, i że w sumie kapa przydałaby się by dalej biec
Tusz pod skórą niczym morfina na chwilę, ale po chwili się budzę
Czuję, że nie mam już po co istnieć
Czuję, że nie mam sobie czego dziarać po za Tobą
Wziąłbym igłę jak strzykawkę no i wykorzystał młodość
Agonistycznie działa na mnie nasza miłość, słońce
Czuję jakbym topił się i kończę, ale już nie mogę
Chcę by było dobrze razem, żeby było dobrze
I razem, żeby było dobrze
Jesteś kryształem jak M'ce, no i świecisz tak pięknie
A ja chciałbym być MC, świat sie zatrzymał, chcę więcej
Podajesz rękę mi a w żyłach mych buzuje krew
Podaj mi rękę, chcę obudzić sie przy Tobie, nie czuć łez