Esceh
Siedzę na drzewie z jim beamem
Ktoś mi powiedział że nie będę wokalistą
Powiedział jesteś nikim, więc jestem artystą
Na drzewach wycinam Twe imię, nie chce zniknąć
Zostawię sobie Twoje imię gdzieś na przyszłość
A siedzę na drzewie z Jim Beamem
Myślenie wolne mam jak po kodeinie
Tracę imię jak (dryń dryń), tracę imię
Sił mi brak na jakąkolwiek linię i kminie
Oczekuję znów tego czego nie mogę dać
Czego nie mogę zrobić ja, więc liczę na ten świat
Więc liczę na Ciebie i stan mych uniesień
I znowu się gubię a to nawet już nie jesień
(kurwa znów to samo)
Ale pogadamy rano
Każdy mój Ziom ma depresje Mordo
Ale żaden z nich nie powie tego głośno
I chyba nic tu nie stało się przypadkiem, tak mówię
To nie jest squad ale tacy sami ludzie
I chyba nie przypadkiem gdy myślę o Tobie
Moja klawiatura drży, gdy położę na niej dłonie
Chyba nie przypadkiem nie piszę na kartce
Bo przy każdej zapałce by bylało to mnie bardziej
A w lesie brakowało miejsca by na popiół
Spalmy wszystkie złe chwile, spalmy je po zmroku
We wszystkim widzę problem, widzę problem we mnie
Zadzwonię jak to mi przejdzie
Zadzwonię ciekawe co będzie
Jak kiedyś nie odbierzesz i czy moje miejsce
Się zmieni jakbym gubił przestrzeń
Jakbym tracił powietrze
I zmienię znowu siebie ej
Na gorsze czy na lepsze
Na gorsze czy na lepsze
Na gorsze czy na lepsze
Zmienię znowu siebie ej
Jak to wyjdzie podjadę z Ziomami furą
Jak na razie to czekam z jakąś wytwórnią
Pan Bóg już rysuje Ziomek naszą przyszłość
I modli się tak samo żeby nam to wyszło
W kilogramach narkotyków... Toń
Mój Ziomek Jezus rysują Twą delikatną dłoń
(Honey, Honey, Honey)
Twą delikatną dłoń
Sott (6133)