[Zwrotka 1]
Zrzuciła z siebie wstyd, ubranie i to co miała na sercu
Gruby plik, ja na niej, spakowany folder wersów
Dużo schiz, jak (?), ale na właściwym miejscu
Grube bity dostaje na przemian z napadem lęku
Ona wchodzi mi na banie zaczynając od twerku
Całą wódę rozlałem na jej dupie po ciemku
Tutaj wszystko jest skute, kopnę, spada na cztery
A ty wyjeb tego butem i rób ruchy a nie sceny (sceny)
[Bridge]
Dorabiają rogi jakby były jasełka
Z ich trudnej drogi tylko psychika klęka
Jesteśmy pomysłowi, powiedz, oni znają berka
A widzisz, (?), nie twój przykład z osiedla
[Refren]
Staje na głowie jakaś zizi (zizi)
Jak wyścigowe konie tonie i ktoś to przeliczy
Naboje mają trolle co strzelają na niby
Ja nie mam na to czasu, bo co dzień mam urodziny
Staje na głowie jakaś zizi (zizi)
Jak wyścigowe konie tonie i ktoś to przeliczy
Naboje mają trolle co strzelają na niby
Ja nie mam na to czasu, bo co dzień mam urodziny
[Zwrotka 2]
Uro-, uro-, uro-, uro-, uro-, uro-, urodziny
Urojenia, a wciąż kręci się Ziemia
Nie zmienia się schemat, jebać sztuczne ustalenia, pomówienia i lamusy
Żyj życiem, nawet jak sto razy miałbyś to nadusić
Dusi pokuszenie duszy, boli ukąszenie żmii
A nie, a nie tamtej suki, cookie, cookie haze, taki, po którym się dusisz
[Zwrotka 3]
Na głowie jakaś zizi
No pewnie, że to prowadzi do schizy
Ale mam okazję trzymać długopisy
Jestem Beezy, nie mam czasu więcej na linii
Tego nie ma na wizji, bo by nas urządzili
Wydałem cały hajs, bo mnie dusi
Jak susz, nie sushi na rozwój grupy
Za to, że jesteśmy wszędzie
Chociaż, dzieciak, było po mnie
Dzieciak, było po mnie