Chevy
Porcelanowy Stańczyk
Rozpadam się. Jest szansa, że mnie złożysz w całość?
Bo lada dzień zostanę - ozdobną porcelaną
Nadzieja to ta ambicja, to ten kryształ
A skrzydła podcina mi tu tylko hipokryzja, o
Wiesz co się dzieje kiedy zwiększam tempo
Stąd do Filadelfii - dla mnie jest pestką
Chcę pędzić więc zawsze upadam nisko
To wszystko nagle chciałbym wziąć w cudzysłów, o
Chcę być na Twojej lewej piersi, w twoim sercu
Lecz mam tylko szczękościsk - jak epileptyk
Polubiłbym papugę "Duszę", byłoby fajnie
Ale w ustach mam kapsułkę - z cyjankiem
A kiedy spadnę czy ty zechcesz mnie poskładać?
Nadal siedzisz, veni vidi, gdzie karnawał?
Troska o jutro doprowadzi mnie na krawędź
I stanę poznać krajobrazy, zmienię się w kamień
Wystarczy kilka głębszych, mój vibe to ta whisky
Zamroczony jak Stańczyk, bo tak mnie widzą wszyscy!
To efekt błyskawiczny i wyniszczy mnie jak Blitzkrieg, o
Jak dobrze być - flegmatycznym
Moje zadanie? Przekraczanie normy jak Sachanow
Zbieranie skarbu Salomona jak Ubogi Zakon
Jestem pełen zapału, więc śmiało - ze mnie nalej
Pościeliłaś łóżko, muszę iść - dalej