LSO
Do góry brew
To jest zew cemazet odzew
Do góry brew życie nie blef
Musisz być szef musisz być gość
Pozerów dość cała ta złość
Zostaw w ciemności
Pójdź brat w stronę mądrości
Zrozum że masz zaległości
Wszystkie te jebane dętki
Co źle życzyliście
Wycinam was prosto z ręki
W imię wolności
(x2)

Nie mówię stop, a robię krok
Nie wszystko ok, robi się tłok
Jaki jest tok, dwa zero rok
Jebać twój foch, klękaj na groch
Bo ani trochę się nie pochyle
Na tobie się więcej już nie pomylę
Zanikasz w pyle, pyle, pyle
Patrzysz na palce jak lecą te chwile
Przez głupi łeb, pusty jak sklep
Żeby zrozumieć przepływ tych rzek
Ale pod góry do źródeł natury, (do źródeł natury), do źródeł natury
Ej młokosie z proszkiem w nosie, nie bądź taki kozak na szosie
Bo wszystko jest to tylko teatr, kurtyna spadła, powiedz co teraz