Choć świat jest ogromny
Ten mój tutaj skromny
Mały, zadbany, nie sprzedam swego za nic
Ulice, chodniki, klatki, krawężniki
Kamienice, bloki, domy i sklepy
Monopole, złodzieje, handlarze pierdolone
Patrole, narkotykówka której celem jest lufka
Szkoły, urzędy, pierdolone sądy
Poczty, przejazdy, dobrze zna je tu każdy
Kościoły, hotele i schody
Markety, samochody
Pogoda kurewska w której nie chce się chodzić
Bary, budy, Manhatanny, tanie sztamy
Osiedla, dzielnice, których na co dzień nie widzę
A tam dobre chłopaki
Bez hajsu na ruchy, bez hajsu na buchy
Balety, parki, place dla gnoji
Boiska, niczyje psiska - ponura Ostróda z bliska
Młodzi i dziady wracające ze zmiany
A gdzie indziej na następną
Cisną inni drogą przestępną
Odpicowane fury przy nich tanie odpicowane dziwki
Bo oprócz extas, amfetaminy to też pierdolone używki
Rodziny, samotni, wieczór autobus ostatni
Od pętli do pętli i każdy ten dzień to pętla
Latarnie, czas świateł, cisza
Ciszej bądź zatem, bądź ciszej zatem
Delektuj się batem i marz sobie dalej
Tak jak ja sobie marzę, co dzień, co wieczór
Że Morze Śródziemne jest moje człowieku