[Zwrotka 1: Hinol PW]
Bo gości wielu tu nie ma papierów
By tu pływać jak my
Nie wiedzieć czemu szuka problemu
Nie rozumiejąc rap gry
Ciebie ocenią, cenią jakby fakty
Jakby z daleka od prawdy
Jestem ponad tym
Przeżyte lata szkolą technikę
Życie jak muai thai
Tego rokminkę rzucam na dyńkę
Co dnia mam tu fight night
Skumaj logikę, nawijkę chwilkę dosłownie poświęć
Nie pod publikę a dla publiki zwykle niosę tą treść
Ty prowadzisz tą grę, taki jesteś ąę
Ja mam siebie z siebie pompę
Bo nie płynę z prądem
Tak właśnie jest konkret
Git, super i w ogóle
O, lepsze się modle dni
Nie rzeczy modne
I, łapie oddech
By zapewnić godny byt
Uliczny patent, sznyt zamyka morde
Prowadzi na szczyt
Ty nie wiesz co i jak
Prowadzi na szczyt
I tak każdego dnia
[Refren x2]
Weź daj już spokój
Bo na widoku mam cię
Ja jestem z bloku
I mam ten sznyt po bandzie
Wychodzę z mroku
Ty nie wiesz co i gdzie
Nie oceniaj mnie
[Zwrotka 2: Rufuz]
Znam parę trolli
Co tu pierdoli, że mogli zrobić coś - serio
Głowa już boli
O co tu chodzi
Weź go stąd prędko
Jano mi mówił, że też nie lubi jak strasznie to kaleczą
Bo co się bierze
Jak się nie mierze
Dziwne czasy, męciu
Nie jak kiedyś Hemp Gru
Mam to wrażenie ze dziś na scenie
Dziś to nieliczne plemię, to dla nas miało znaczenie
Ale się MRPW trzyma dobrze
Czekaj tylko na CD chłopcze
Będzie rozpęd, jebnie mocniej
Czterech chłopa, nigdy nie szlocham
Z krwi kości, my tu wyrośli
Poznali świetny fason
Choć w oczach widzę paradoks to
Śmieszy mnie czasem gdy włączam youtube
Płyną kolesie se pary butów
Chodzą w nieswoich, mnie to pierdoli
Ale to słychać i widać więc
W razie W nas nie podrobisz
Ma to korzenie to ma tu znaczenie być naprawdę sobą
To nie wszystko
Jak będziesz blisko
Poczuj to tak mocno
Że wszytko inne robi stop bo
To 100% sznyt i fason
MRPW kojarz to z Warszawą
[Refren x2]
Weź daj spokój
Bo na widoku mam cię
Ja jestem z bloku
I mam ten sznyt po bandzie
Wychodzę z mroku
Ty nie wiesz co i gdzie
Nie oceniaj mnie
[Zwrotka 3: Jano PW]
Miękkie jak puch mam myśli
I zdrowy duch bo złości
Nie czuje wcale dość mi, ludzkiej podłości
Poznałem gości co nie dorośli a wszystkie rozumy już zjedli
I nie dobiegli
Choć wiele mogli - tacy lotni
Jak najdalej od nich ziom, jak najdalej
Jak do pustej studni wody do głowy oliwy nalej
Tylko nie szalej byś ognia nie rozniecił
(Uważaj) ze słomy zapał uważaj, bo żar się nęci
I cię wykręci
W głowie zakręci
Pęknie ten słupek rtęci
Pędzisz, lecisz, wiem ze źle ci
Taki tyci, tyci, bo tu za dużo pitu pitu
Za mało sznytu by tu
Zrobić coś więcej Zbychu
Może to pójdzie ale
Na sucho ci nie ujdzie
Mimo żew trudzie
W pocie czoła tu gdzie ludzie zawsze mają zawsze maja swoje racje Nawet gdy są w błędzie, co masz jakiej obiekcje
Nie oceniaj mnie, co masz jakiej obiekcje
[Refren x2]
Weź daj spokój
Bo na widoku mam cię
Ja jestem z bloku
I mam ten sznyt po bandzie
Wychodzę z mroku
Ty nie wiesz co i gdzie
Nie oceniaj mnie
[Zwrotka 4: Małach]
Był taki sznyt, dobry jak ten bit
Za takie się płaci kwit
Też w bity łaków wbijam, i patrz jak mijam ich
Pysk zamykam wszystkim podrabiańcom, przestań
Jak ktoś się nie zna
I wychodzi zajebana pętla
Jednak rozkminiam Cię ja
I parę kumatych mord
Szacunek dla producentów ziom, co prawdziwi są
Ksero znika stąd
W sobie sznyt jak parę bomb
Nie brak mi do pracy rąk
Studio, drugi dom
Sznyt się nie zmienia
Kto docenia muzykę to jestem - bitem i tekstem i gestem
Już nie na kreskę
Jestem człowiekiem, a nie świnią, nie w moim stylu
Brać ich wszystkich bo się ślinią, pozdrawiam szczylu
Powiedziałem, kocham w sercu
Ona nas na blokach, ilu
I nie oceniaj jak nie kumasz
U nas na chillu tu, czas leci
Rzadko wiatr w plecy, rap leczy
Więcej rapu, taki sznyt mam chłopaku
[Refren x2]
Weź daj spokój
Bo na widoku mam cię
Ja jestem z bloku
I mam ten sznyt po bandzie
Wychodzę z mroku
Ty nie wiesz co i gdzie
Nie oceniaj mnie