Deemz
Echo [KICK #15]
[Zwrotka 1]
Musimy stać nad przepaścią skoro tu takie echo
Im większy feedback tym jeszcze bardziej bawi mnie to
Spacer po linie, po wódzie i wszystkim co tu zmieszczę
Niepotrzebne skreślić, potrzebne dodać; pieprzę
Solę swoją paranoję, to otwarta rana
Rozdarta na dwa strzępy - na lewy i prawy kanał
Przód mojej głowy zajęty przez głosy - mieszkają w niej
W tyle najczęściej metalowa płytka - nie ufam jej
To jest jak pierwsze demo, czuję że zawojuję świat
Sukces zrodzony z szaleństwa, kwitnącej choroby kwiat
Pięknej pogody tu brak, ale czy to nie jest piękne?
Jestem szaleńcem - nie myślę rozumem, czuję sercem
To takie dekadenckie, ze mną ostatni bastion
Świat czeka aż pęknę, osiądę w matni; fiasko
Jadę furą przez miasto upadłych i przeklętych
Mijając tych całkiem umarłych i tych wniebowziętych
A sam mierzę wysoko, niektórzy nisko
Wolą moje życie to oksymoron; wódka i Nitrobolon
Wszyscy milczą, bo solą w oku dziś jestem ja
Kiedy odchodzę, szczęką kłapią; blablabla x3
Musimy być w niezłej dupie, skoro tu takie echo

[Refren x2]
Wierzyłem i czekałem na ten moment przez całe życie (przez całe życie)
Ej, co jest grane, nic nie widzę i przestałem słyszeć (przestałem słyszeć)
[Zwrotka 2]
Musimy być w niezłej dupie, skoro tu takie echo
Być może słabo mnie słychać, bo z oddali śle to
Nudzą mnie już propsy, jestem zupełnie obcy jak alien
Za sobą palę mosty, powód jest prosty dla mnie
Nie ma stąd wyjścia, a więzi mnie mój własny umysł
Chcę tylko świętego spokoju z domieszką dumy
To co stworzyłem jest niczym od strony absolutu
Zachwiana perspektywa - chodzę na rękach bez butów
Nie mam już miejsca dla ciuchów, te szmaty nie znaczą nic
I nie mam miejsca już w brzuchu, ale chcę dalej pić
Miałem już parę żyć, to kumulacja, moja karma
Ginę od spadającego kokosa, bo odbiła mi palma
Blablabla x2
Musimy być w niezłej dupie, skoro tu takie echo

[Refren x2]