[Intro: ?]
OG, OG i radio i ojciec
Ahahaha, haha, prawda?
Aż trzaśnie
[?], bam-pah, [?]
[Zwrotka: OG Keemo]
Było to pierwszej niedzielnej nocy w nowym mieście
Siedział ze swoim psem na schodku
Wyciągnął fajkę z czapki i zapytał czy mam ognia
I obczajał czy mam drogi łańcuch
Miał około dziewiętnastu lat
Czerwonawe znamiona na jego wronich rękach
Zapytał czy znam kogoś z tej okolicy
I czy nie dałbym mu na chwilę telefonu, żeby mógł zadzwonić
Mówię: „Dostałeś już ognia, nie dostaniesz nic więcej!“
Zaśmiał się i odrzucił mi BICa z powrotem
Mówi, że jest z siódmego bloku, że przeszedłby się jeszcze kawałek
Patrzę na niego sceptycznie, bo przecież widzę, że nie ma nic ostrego przy sobie
Poza tym jest zbyt chudy żeby mnie okraść, więc wyjebane w to
Mówił do mnie, że to jego miasto
Że zna każdego czarnula i każdą szmulę
I w razie gdy będę czegoś potrzebował, obojętnie czy zioła czy broni
Mam pytać i się nigdy więcej nie wahać (Okay)
Był śmieszny, bo pierdolił na okrągło
Podpalił jointa i spytał zapraszająco „Chcesz bucha?“
Powiedziałem tak, on powiedział, że ma na imię Malik
Ojciec z Maroko, matka z Mozambiku
Że lubi czapki Polo, przemoc na gołe pieści i Marlboro Red
Afgański hasz i francuski rap
Powiedział też, że obecnie mieszka jeszcze ze swoją mamą i bratem w wieżowcu
I że tkwi w nim potencjał zawodowego piłkarza
Jednak szybko zmienił temat swojej rodziny
Miałem siedemnaście lat o tej samej skórze
Ale on wyglądał o dziesięć lat starzej niż ja
Wskazał na dwunaste piętro, na biały balkon
I rzekł: „To tak, żebyś wiedział gdzie mieszkam'“, jego kundel zaszczekał głośno
„Wabi się Attila“, mówi z zachwytem i chwali tego dobermana, tak jakby był jego własnym synem
Gdy nagle rozmowę przerywa wibracja ze skarpet Umbro (*Bzz-bzz*)
Pochyla się i wyciąga telefon
Mówi wielokrotnie "tak", spogląda na mnie i podaje naszą lokalizacje
Kurwa, będziemy mieć gości, jestem zbyt spizgany na sporty walki
A na pytanie kto przychodzi nie dostaję żadnej odpowiedzi
I myślę sobie, że teraz może mnie tylko uratować moje cardio
Lecz zanim się ruszę, Malik przywołuje czarną sylwetkę
O budowie, której bym się nie spodziewał
O rozczochranych włosach, może z 1,68m
Z każdym krokiem uświadamiam sobie, jak bardzo staje się on dla mnie nieszkodliwy
„To mój brachol“, mówi Malik, „Co tam? Co ty tak się trzęsiesz?“
„Gdybym chciał ci coś podpierdolić , już dawno bym to zrobił!“
„To Yasha, lubuję się w grubych jointach, alko i tipicos
Jesteście sąsiadami, odkąd on mieszka w trójce, a teraz się uspokój!“
Był dziwakiem z oczami zmarłego
Zaczynał zawsze zdaniem: „Bro, co to za zioło?“
Ktoś kiedyś powiedział, że jego ojciec to alkoholik
Reszta rodziny była jeszcze w Hercegowinie
Malik nadal wygłaszał wielkie przemówienia na temat zażywania narkotyków i mieszkania w wieżowcach
Od nadzoru satelitarnego aż po martwe ptaki
O wielkich planach, duchach i dziwolągach
Yasha przytaknął, tak jakby wiedział o czym mówi
Nawet on był żartobliwy po Hennessey albo blancie
Byłem pewny, że nikt nie jest tak jebnięci jak my
Malik powiedział: „Jebać, ktoś ma ochotę na jakiś biznes?“
Wyciągnął drut i wskazał na Civic'a, tak