[Intro]
Awowowow (Owowowowo!)
Elliott Gould: Ironią jest to, że większość sklepów, które uległy zniszczeniu w trakcie zamieszek należały właśnie do czarnoskórych
Edward Furlong: Ale przecież to idiotyzm, w sensie, po co niszczyć własną dzielnicę?
Elliott Gould: O to mi właśnie chodzi, to irracjonalne działanie, coś jak wyrażanie gniewu przez ludzi, którzy czują się zaniedbani i odrzuceni przez system
Beverly D'Angelo: Dokładnie, w sensie, to zupełnie to samo, co my mieliśmy w Watts, albo jak te zamieszki w '68 w Chicago
Edward Norton: To bzdury, nie kupuję tego nawet na chwilkę. Nazywanie zamieszek „irracjonalnym wyrażaniem gniewu“ to taka wymówka, to oportunizm w swojej najgorszej postaci, to garstka ludzi łapiących się jakiejkolwiek wymówki, jaką są w stanie znaleźć, żeby pójść i obrobić sklep, nic poza tym—
[Refren]
(Ah, ah) Ej, szpony przeszywają jej gardło (Bang, bang)
Potrzebuję lwicy, nos pokryty kokainą (Ej, ah, ah, ej)
Jestem z tego dumny (Ej), niech ten łancuch zwisa, gdy będę się dusił (Ej, jasna cholera, Boże, ej, ej)
Jestem z tego dumny (Ej, cholera), niech ten bas dudni, bez żartów (Ej, skrrrt, cholera, ah, ah, cholera)
[Zwrotka]
Wjeżdżam z gangiem, to dwunastu typów (Whoa), bez żartów (Whoa, huh, whoa)
Mówię jak to jest (Whoa), to mój haczek (Whoa), bez żartów (Whoa, ah, ah, uh)
Moje coupé ze mną (Whoa), te rany kłute to nie żart (Uh-huh, whoa, uh-huh, whoa)
Moja paczka ze mną (Whoa), ci ludzie z podwórka (Whoa) to nie żart (Whoa-whoa, whoa)
Uh (Ah, ah, whoa), oczy utkwione w mojej ofierze (Narkotyk, narkotyk, narkotyk)
Jak Ojciec Wirgiliusz (Narkotyk), jeśli strzelisz, twoi ludzie będą pod ostrzałem (Narkotyk, ah, kwas, kwas)
Rzucam okiem na twój łańcuch (Skrrrt), rzucam okiem na twój łańcuch (Uh-huh, kwas, kwas)
Co jest z twoimi ludźmi? Przyglądają mi się tak, jak gdyby chcieli trochę—, ah (Ah)
[Refren]
Ej, szpony przeszywają jej gardło
Potrzebuję lwicy, nos pokryty kokainą
Jestem z tego dumny, niech ten łancuch zwisa, gdy będę się dusił
Jestem z tego dumny, niech ten bas dudni, bez żartów
[Outro]
Ej, szpony przeszywają jej gardło
Potrzebuję lwicy, nos pokryty kokainą
Jestem z tego dumny, niech ten łancuch zwisa, gdy będę się dusił
Jestem z tego dumny, niech ten bas dudni, bez żartów
Ej, szpony przeszywają jej gardło
Potrzebuję lwicy, nos pokryty kokainą
Jestem z tego dumny, niech ten łancuch zwisa, gdy będę się dusił
Jestem z tego dumny, niech ten bas dudni, bez żartów