YANN
Kocham i nienawidzę
Kolana zdarte od błagania macie
Za jakie grzechy muszę na was patrzeć
Umieram co dnia przez te same głupie sprawy
Kiedy budzę się wieczorem z myślą
Mogłem się nie budzić wcale
I uciekam z tego miasta, które kocham
Bo go kurwa nienawidzę
Tyle bólu kłucia w sercu co przepijam
Sprawia, że już ledwo widzę
Płyta miała być rok temu, miała być
Wszyscy myślą, że się poddałem
Nie poddałem się tylko sobie
Dlatego kilka miesięcy już nic nie pisałem
Teraz wracam na stałe
Tylko nie wiem, na ile stałe jest moje życie
Jak przeżyję to ucieknę
Jak ucieknę to pomyślę

Kocham i nienawidzę
Kocham i nienawidzę
Tak Cię kocham i nienawidzę
Jak Cię widzę tak Cię piszę

Wezmę oddech nim wykrzyczę
Wszystko, co na sercu mi leżało
Znaczy na jego kawałku, bo już dawno
Większość serca popękało i odpadło
Za te wszystkie nieprzespane, skatowane wiecznym zapotrzebowaniem na pobudzenie
W sumie mogłem się spodziewać takiej zemsty
Od serca i od Ciebie
Nie wiem już jestem w niebie
W jakimś na pewno, bo co weekend jestem tak wysoko
Najgorzej potem jest wrócić na ziemię
Bo do flachy zapomnieli dać spadochron
Więc zapominamy o tym wszystkim
O czym mieliśmy pamiętać zawsze
I dlatego mamy nastroje tak różne, że moglibyśmy grać w teatrze
Nosimy maski
Nosimy rany na sercach
Nosimy maski
Nosimy rany na sercach
Gołym okiem blizn nie widać
Nasze pokolenie umie to ukrywać
Nosimy maski
Nosimy maski, a w środku
Kocham i nienawidzę
Kocham i nienawidzę
Tak Cię kocham i nienawidzę
Jak Cię widzę tak Cię piszę