[Zwrotka 1: Rahim]
Po-po co ja tu? Po-po co ja światu?
Z tym złym fatum – szlak w krąg desperatów
Ratuj me oblicze, gdyż niż mam i cienko kwiczę
Stratuj stryczek, gdyż krzyż nam postawią i znicze
A życzę sobie zasnąć i liczę, że
Nastanie jasność w psychice, czarne myśli zgasną
Powróci światłość – wtedy zrozumiem, bo póki co
Nie umiem rozgryźć części choćby tej fobii w sumie
Pogrążony w zadumie, wad tłumie
Lat albumie, wiesz, deszcz łez lunie
Po co ja tu? Po-po co ja światu?
Nie katuj, daj atut na to gro dylematów
One ssą jak Nosferatu, dość batów, dość matów
Ratuj nim skończę z tym w domu wariatów
[Refren: Rahim]
Niejeden nie wie, co to psychiczny eden
Siedem dni zlewa się w jeden
Niejeden nie wie, co to psychiczny eden
Siedem dni zlewa się w jeden
Niejeden nie wie, co to psychiczny eden
Siedem dni zlewa się w jeden
Niejeden nie wie, co to psychiczny eden
Siedem dni zlewa się w jeden
[Przejście: Rahim]
Konieczność pójścia w ostateczność
Przejścia w wieczność, wymóg jeden – skuteczność
Konieczność pójścia w ostateczność
Przejścia w wieczność, wymóg jeden (Jeden)
[Zwrotka 2: Rahim]
Nie ma jak w to bagno wdepnąć i nie wymięknąć
Klepnąć się w ramię, ujrzeć piękno
Chodź szepnąć mi podpowiedź wstrętną
Jak stąd odejść bez zbędnych podejść?
Rozejm z piekła rodem, najgorzej
Łoże śmierci i eksperci od schorzeń
Mimochodem, co dzień zamęt, lament
Zmienia w popiół diament, czas na testament
Amen
[Refren: Rahim]
Niejeden nie wie, co to psychiczny eden
Siedem dni zlewa się w jeden
Niejeden nie wie, co to psychiczny eden
Siedem dni zlewa się w jeden
Niejeden nie wie, co to psychiczny eden
Siedem dni zlewa się w jeden
Niejeden nie wie, co to psychiczny eden
Siedem dni zlewa się w jeden
[Zwrotka 3: Rahim]
Na tym etapie idę na terapię po mózgu mapie
Aby odnaleźć swą siłę i chwile miłe
Na tym etapie idę na terapię po mózgu mapie
Położyć schyłek chwilom, gdy wątpiłem
Rzeknij no doktorku, co mi dolega?
Momentami uskrzydlony jak Pegaz
Poza tym mega problem dostrzegam
Wszystko na nie, wszystko złe
Seba, biegasz myślami tam, gdzie nie trzeba
Stąd pomysły te, że żyć się nie da
Spójrz na płyt regał, spójrz na złoty medal
I twa scheda, pora smutki pogrzebać
Więc dalej, na wreda, brnę przez życie swe
Jak torpeda i znów mi się chce
Wszystko na tip-top poukładałem jak pedant
I nie daj Boże, bym diabłu duszę sprzedał
Po tym etapie rzucam tą terapię po mózgu mapie
Bo odnalazłem swą siłę w psycho rapie
Po tym etapie rzucam na papier to, co
Wykapie ze mnie, nawet gdy się strapię