[Zwrotka 1: Peja]
Dzieciaki przyjmują chemię, nie chorując na raka
Tak osiedlowa padaka pozbawia szczęścia i dramat
Po narkotykach rozprawa niejeden rozbitek zadba
By zepsuć krew swej rodzinie, nie szanuje nic wariat
Oceniony przez ćpunów, którzy niespełna rozumu
Chcieli podważyć przekaz i wnet podnosi się tumult
Bo pogrążeni w problemach związanych z nadużywaniem
Nienawidzą wszystkiego co niezwiązane z ich światem
[Zwrotka 2: Ero]
"Wszystko jest dla ludzi" mówił ktoś, potem umarł
Smak wielu rzeczy wciąga, że gubisz umiar
Niektóre substancje są tu po prostu mocne
Lepiej jak nie ruszasz, bo ci, kurwa, zryją czosnek
Znałem lepszych cwaniaków, dziś ich mowa to bełkot
Się przekręcili sami, jeszcze zanim się przekręcą
Walą tu jakiś syf i to jest towar nieznany
Raczej eksperymenty z produktów Castoramy
[Zwrotka 3: Pih]
Do czaszki wrzucił granat i blondem przykrył banię
Szare komórki, pamięć oddał na chemiczne pranie
Posypka na śniadanie, później S-klasa
Wpierdolił się w przystanek, ciężko pierdzi w pasiak
Znał niejednego króla co nigdy nie zamulał
Dziś śmieje się do much na ścianie, zryty ma cebularz
Nie kumple, nie rodzina, tym bardziej nie pech
Diler żenił mu ten towar i życzył żeby zdechł
[Refren: Fokus]
To nie są twoi przyjaciele, siadasz z nimi ćpać
To o wiele za wiele, chyba na więcej cię stać
Są kolejne levele, przy czym trzeba wstać i wiać
Bo nie będziesz mieć wyników, zacznij dawać, a nie brać
To nie są twoi przyjaciele, siadasz z nimi ćpać
To o wiele za wiele, chyba na więcej cię stać
Są kolejne levele, przy czym trzeba wstać i wiać
Bo nie będziesz mieć wyników, zacznij dawać, a nie brać
[Zwrotka 4: Peja]
Mam sprawdzoną receptę. Po co zmieniać składniki?
Mieszałem style w muzyce zanim mieli wyniki
Bez przesady, zostaję przy swoim, się nie zapętlę
To narko-ballady, przez które macie erekcję
Dzieci, odróbcie lekcję, tu nie ma żadnej kreacji
Ksztyna dobrej narracji, nawijam byś się nie martwił
Mój elektorat jest martwy? Dzieciak, jesteś zabawny
Słuchają mnie rówieśnicy i twoi tak zwani fani
[Zwrotka 5: Ero]
Jest popyt, jest podaż, choć prawo jest prawem
Ja jestem za wolnością wyboru, nie zakazem
Owoc zakazany, legalnie dałbym ludziom
I jestem przekonany, po pół roku się nim znudzą
Nie mówię o dewiacjach, na to zgody nie ma
Sam sobie możesz robić co chcesz i do widzenia
Wiem, że masz swój rozum, ale trochę uczulam
Bo tu diabeł jest wszędzie, a nie tylko w szczegółach
[Zwrotka 6: Pih]
Znam temat od podszewki, siedziałem za tym stołem
Aż wszystko nie zostało, do czysta odkurzone
Ten melanż był non stop, jechałem jak buldożer
To moje życie, ziomek, uciekłem z tego w porę
Nie każdy tak potrafi, niewielu ma zmysł szósty
Ty bądź trochę mądrzejszy niż ten środek od kapusty
Jak treningowy worek dyndasz na poddaszu
Kiepsko by było umrzeć, nie ma na to czasu
[Refren: Fokus]
To nie są twoi przyjaciele, siadasz z nimi ćpać
To o wiele za wiele, chyba na więcej cię stać
Są kolejne levele, przy czym trzeba wstać i wiać
Bo nie będziesz mieć wyników, zacznij dawać, a nie brać
To nie są twoi przyjaciele, siadasz z nimi ćpać
To o wiele za wiele, chyba na więcej cię stać
Są kolejne levele, przy czym trzeba wstać i wiać
Bo nie będziesz mieć wyników, zacznij dawać, a nie brać