Filipek
Obsesja doskonałości
[Zwrotka 1: Filipek]
Była mówiła, że nie jestem fajny
Wszystkie kumpele żyją jak w niebie
W weekendy wino, w wakacje palmy
Się ogarniają, chyba za chwilę
Śluby, pierścionki, wizja rodziny
Ja znowu grałem daleko od domu
Wracam pijany z jakiejś meliny
To nie mam dziewczyny, nie mam wyboru
Można powiedzieć, że jestem zjebem
Mam obsesję doskonałości jak CR7
Zawsze tu byłem idealistą
Filip na przekór radom profesorów
Gdy gramy rapy, to dla pięciu osób
Potem pijemy, to tylko do zgonu
Mam kilku ziomów, którzy jak ja
Byli na punkcie rapu jebnięci
Jeżeli zobaczę ich kiedyś w piekle
Dalej będziemy wiedzieć co się święci
Moje demony, ciężko mi wraca się na stare śmieci
Może dlatego, że wszyscy wrzucają
Do jednego wora ludzi jak leci
A byłe dupy już nie sprawdzają mych tracków
Są zbyt kontrolowane przez swych tłustych chłopaków
A ja wciąż nie mam pracy na dłużej niż przez miecha
Lecz jak się mała nudzisz, to wpadaj bo ja czekam
[Refren: Filipek]
Ooo, ciągle gonię ten hajs
Chociaż tu wokół mówią, że on nie daje szczęścia
To weź sobie to szczęście, a mi daj kurwa hajs
Nie chcę już więcej biedy przyklejonej na podeszwach
Bo ludzie wolą bans
A ja pół życia kurwa wyrażam siebie w tekstach
Ten ambitny artysta, co omija go hajs
To jest wina publiki?
Czy mojego podejścia?
[Zwrotka 2: Toczek]
A była mówiła, że zgubię się na dnie
No, a jedyne co łączy z rynsztokiem mnie teraz
To to, że se mówię nieładnie
Jestem perfekcjonistą i zawsze chciałem tu lepiej pocisnąć
Wyprzedzam czasy jak lepiej to wszystko
A kiedy patrzę za siebie to przyszłość
Oni chcieli by ściery i go-go, krechy i porno
Ale nie wyrwiesz Marilyn Monroe
Jak wchodzisz do meliny z torbą
W drodze do domu schodzę po schodach
Nie schodzę z poziomu
To efekt motyla, wychodzę z kokonu
W rapie masz króla?
To strące go z tronu
Jak by tutaj wpadał promil
No to by pewnie mówili [?]
A ja robię drina, biorę se od kata tonic
No i kładę tutaj rap na fonii
Czysto podawane masz to typie jak na dłoni
Choć [?] trochę no to Gaal Anonim
Pisząc sobie sporo tracków, no bo czas nas goni
Nie będę nigdy tutaj grał jak oni (o nie, nie, nie)
Toko to lochu chłopaku (uff)
Chodź, zajaramy na dachu (kurz!)
Słuchamy dobrego rapu
Przywykłem do tego klimatu już
Choć nie gadamy o pannach
Mimo to pokażę ci sztukę
A jak będziesz chciał kręcić blanta
To wtedy okażę ci skruchę
Toko liryczny morderca
To przez metafizyczny potencjał
Coś innego mi zyski podkręca
Więc jak robię nagrywki to z serca
Panny bliskie odejścia od typów
Bliskie dojścia, to kwestia podejścia
Temat zakręciłem za bardzo
Niczego nie muszę podkręcać, elo!
[Refren: Filipek]
Ooo, ciągle gonię ten hajs
Chociaż tu wokół mówią, że on nie daje szczęścia
To weź sobie to szczęście, a mi daj kurwa hajs
Nie chcę już więcej biedy przyklejonej na podeszwach
Bo ludzie wolą bans
A ja pół życia kurwa wyrażam siebie w tekstach
Ten ambitny artysta, co omija go hajs
To jest wina publiki?
Czy mojego podejścia?