Zero perspektyw, emocje zdarte na ławkach
I wypalone szlugiem, zdrapane kurwa
A ten kolektyw, ta była paczka
Zniknęła wtedy gdy pękała butla
Praca śmieciowa, chuj wie czy etat
Wszystko do czasu, pierwszej wypłaty
Po chuj tu robić jak na tych bitwach zarobisz więcej
No i poza tym nie chcesz, nie chcesz na siłę
Robisz co chciałeś ty, chuj w to za ile
Jej już tu nie ma, może i dobrze
Bo byś ją zdradził, gdyby wróciła
Wszystko dla zemsty, czujesz to w sobie, gdy wraca siła
Laski już dawno patrzą inaczej
Wykorzystywałeś to bez skrupułów
Filip ty chuju
Bawisz się życiem, papieros w dłoni jeszcze nie gaśnie
I znakomicie, ludzie tak lubią jarać się chamstwem
No to mają chama, chama numer jestem
Gdy pisze jestem, tak pewny siebie
Zamknięty w sobie, znowu coś czytam
Książki są lepsze niż jebany rap
Niż puste punche na słabych bitach
I wkurw na siebie, że tracę hajs
Niż branża kurwa tak zakłamana
Że liczy w lajkach, trud i potencjał
I nie mogę znaleźć miejsca
Gdy mówi kocham wiem, ze nie kłamie
Gdy mówię kocham, czuję inercję
Nie mogę żyć już, kurwa w tym stanie
Wypluwam z siebie, to z każdym wersem
Jestem ekshibicjonistą, kotek
Moje emocje widać gołym okiem
I wybij mi zęby, kurwa przekop na boku
Nie będziesz i tak w stanie zbić mnie, z tropu
(Zbić mnie z tropu, zbić mnie z tropu)
Zwracam to chwilę
Wracam bo żyję
Kaca leczyłem tu chyba za długo
Nadal mam siłę, a może kurwa się mylę
A może to wszystko jest tylko próbą
Hajs nie gra roli ta, no to dlaczego
Wciąż jest to kurwa, na pierwszym planie
Niektórych boli kurwa, a ciągle ich boli kurwa
Że już kurwa mam tutaj ten hajs za to granie
Inni raperzy, liryczny fast food
Wiec się nie dziwcie, że grają za fryty
Muszą uwierzyć, gdy robię wjazd znów
Że to Filipek tutaj pogoni te płyty
Odholowany od reszty ludzi kurwa
A pisze po nocach i śpię za dnia
To się nie znudzi po co się łudzić
Żyje jak chciałem, błądzę we snach
(Emocje zdarte na ławkach, kamień syzyfa, kurwa
To maraton, po co się łudzić x5)