Filipek
Bierzemy rap na klatę
[Verse 1: Filipek]

Żaden ze mnie modny raper, przecież nie wale szczurów
Nie jestem zoofilem, wypierdol swoich królów
Podziemia, bo szczeniak ich rozjebie na raz
Tych u których nowe znaczenia ma szafa gra
Jadę jak Bentley, to piękne to robi Filip
A moje zwrotki są cięte, ale na no skilli
Mistrz freestyli od zawsze wiedzą to ziomy
Dostałem propsy od Muflona, więc jestem spełniony
Chcą ze mną beefu, na wpół żywi od koki
A sprawy beefu są przecież niecierpiące zwłoki
W sumie mnie śmieszą, są nawet śmieszni zaraz
Niech powiedzą chociaż, że jak w Krav Madze celują w jaja
Bierzemy rap na klatę, to Biały, Filip, siema
Bo mamy patent wspaniały w tej chwili teraz
Jestem jak Chada, ej powiedz to ziomom
Jak Chada, bo mych skilli nie można pojąć, i co

[Refren: Filipek]
W grze od pierwszej bitwy
Od pierwszego hałasu, ten czas był zajebisty
Kogo się mam tu bać, publika mnie kocha
Gram jak La Furia Roja
Mój rap śmiga na blokach
[Verse 2: Biały]

Ja plus freestyle równa się większe show niż Muppet
Ty nie trafisz do tego gówna, nawet gdy na plecach masz mapę
Ty, mam apetyt wilczy jakbym mieszkał na Wall Street
Zawsze dobrze wypadam, nie chodzi tu o offbeat
Pirat płytowy, w końcu muszę się ustatkować
Mówię to co myślę, nawet mając na ustach mam Boga
Pusta droga, idę aby pokazać im potencjał
Nigdy nie stanę w miejscu; impotencja
Bit morderca, obgryzają paznokcie, myślą, że są Małpą w grze
Na polskiej scenie czuje się jak Malcolm Mex
Na JT każdy malkontent czeka by mnie skrytykować
Choć nie jestem niemy, to mam wbite w słowa
Trochę żałuje, że przy rodzeniu was donieśli
Może napiszcie o przyrodzeniu waszych dziewczyn
Chociaż nie gadam o matni, to presję wywieram
Tylko w Holandii bym nagrał depresję rapera

[Refren]