Filipek
Pressing (Extended version)
[Zwrotka 1: Vixen]
Przed Tobą to, co najlepsze, jak stoisz pod sceną i czujesz ten mood
Mobilizuję codziennie się rano, by kiedyś wieczorem się poczuć jak król
Liczę na pracę, nie cud, jak wychodzę z klubu nie rucham tych suk
Trenuję tu równowagę, bo życie to spacer po linie, jak spadniesz, to chuj
W normie mam puls, idę spokojnie, raz w górę, raz w dół
Jak dostaję w mordę, to by poczuć boost
Życie to zachód i wschód, patrzę se z dachu na miasto
Choć wychowała mnie wieś i kiedyś to kurwa był problem
Została więź, WWA zmieniła na dobre i złe, dobierz se kontekst
Rodzina za mnie odmowi koronkę, bo wierzy, że jest nad nami ojciec
Który kuma to, czego nie pojmę sam (to zostanie po mnie)
I po Tobie też, nawet jak cały świat jest na nie
A jedyne, co masz, to sumienia wyrzuty i chęć, by tym rzucić
Wiedz, że wtedy musisz...

[Refren: Vixen]
Pressing, pressing, musisz wytrzymać pressing, pressing
Mieć zimną krew, kiedy wszystko się sypie jak leci
I najłatwiej byłoby strzelić se w łeb, albo przedawkować leki, leki
Po swoje leć, nawet jak wszyscy są przeciw, bo nikt tak nie poleci
Pressing, pressing, musisz wytrzymać pressing, pressing
Mieć zimną krew, kiedy wszystko się sypie jak leci
I najłatwiej byłoby strzelić se w łeb, albo przedawkować leki, leki
Po swoje leć, nawet jak wszyscy są przeciw, bo nikt tak nie poleci
[Zwrotka 2: Bober]
Nie nawinę Ci, że mam tak samo, bo nikt nie ma tak samo
I kiedyś się nauczysz, ja kiedyś się nauczę wstawać rano
Ale nigdy nie będę umiał dawać za wygraną jak groupies
Tyle razy już ryczałem, by być tu
Tyle samo razy chciałem iść w pizdu
Nie liczę na Mikołaja, kiedy czegoś pragnę
Tak naprawdę nigdy nie wysłałem tych listów
Najwięcej życzeń to spełniłem sam, nawet jak czasem się czuję kulawy
To wiem, że pressing to wszystko co mam, bo bez nacisku się można wykrwawić
W pokoju bałagan, ale w końcu czuję się poukładany
Dogonimy to, za czym biegamy, nawet jeśli biegać mamy jak pojebani
Nie możesz mnie zranić, bo tacy jak my, to największy ból zadają se sami
Bo tacy jak my, to ciągle próbują być zmotywowani
Zrobię to wszystko, nawet jeśli kurwa gołymi rękami
To nie puszczę za nic, bo wciąż pamiętamy, że w całym tym syfie tak ważny jest...

[Refren: Vixen]
Pressing, pressing, musisz wytrzymać pressing, pressing
Mieć zimną krew, kiedy wszystko się sypie jak leci
I najłatwiej byłoby strzelić se w łeb, albo przedawkować leki, leki
Po swoje leć, nawet jak wszyscy są przeciw, bo nikt tak nie poleci

[Zwrotka 3: Bonson]
Zgubiłem się znowu i zabrakło farta (farta)
Nie wiem już jak to tłumaczyć, tym bardziej ogarniać (ogarniać)
Presja na bani i chore ambicje nie dają znów zasnąć
I budzę się z krzykiem, i duszę się kurwa tak, jakbym maraton miał przebiec tu z astmą
Mimo to oni za mną, tyle lat oni za mną
Chociaż gdy patrzę na liczby, to nie wiem, czy warto
Gnoje łykają zbyt łatwo, ja za to zbyt szybko chcę zgasić to światło
Zbyt wiele chciałem, zbyt wiele dałem, ze zbyt bolesną zderzyłem się prawdą
Płoną marzenia, ja patrzę i wkurwiam się, że mnie tam nie ma
Odnalazłbym się tam i pewnie zatańczył w płomieniach
I spojrzał Ci w oczy, dziękując za teraz
Bo nie da się wiecznie uciekać od przeznaczenia
[Refren: Vixen]
Pressing, pressing, musisz wytrzymać pressing, pressing
Mieć zimną krew, kiedy wszystko się sypie jak leci
I najłatwiej byłoby strzelić se w łeb, albo przedawkować leki, leki
Po swoje leć, nawet jak wszyscy są przeciw, bo nikt tak nie poleci

[Zwrotka 4: Filipek]
Robię to dekadę, ale siano jako tako, mam tu ze dwa maksymalnie
Miałem chwilę sam w pokoju, gdy nie było na rachunki i myślałem: "nie ogarnę"
I to nie było za fajne, ty se myślisz, że tak piszę, no bo co?
Wers mi się zgadzał do ryma, ty pizdo?
Mi gołąb srał na stół w mieszkaniu na siódmym
Nic nie działało wtedy, łącznie z windą
Wspinam się na szczyt już od kilku lat
Jak spadnę, to się w tym śniegu przekulam
Ale nie chcę więcej mieć powrotu do przeszłości
W której pochłaniała mnie ta pojebana czarna dziura jak w Dark
Znam rap, u was na koncertach to odwieczna tikitaka
Idole podają sobie tutaj ciągle małolatki
Potem numerami tuszują se moralnego kaca
Rap jest moim terapeuta, chociaż czasami to spuszczał mi wpierdol
By funkcjonować w tym świecie, musiałem żyć na granicy z watahą jak Rebrov
Życie to pressing, piłki za bardzo Ci nikt nie chce oddać
Ja postawiłem tu na jedną kartę, choć niekoniecznie była wizja Spodka
Grubo wyjebane, kiedy ciągle chcą aferowicze wystawiać na próbę
Wychowała mnie ta dżungla, ale nie idę za stadem
Ani mi nie imponuje, kiedy zbierasz na papugę
Życzę Ci farta, mordeczko, jak chcesz coś w tym rapie kiedyś spróbować
Tylko pamiętaj, tu nie działa SEO, nie da się łatwo wypozycjonować
Co nie?