[Refren: Nullizmatyk & Pork Pores Porkinson]
Czarne chmury są nad miastem, a ja znów zasypiam sam
Mam na skórze ślady zaschłe, od wszystkich zdobytych ran
Ty znów wisisz na słuchawce, dzwoniąc do mnie enty raz
Mój ziom wisiał, aż na zawsze został schowany pod piach
[Zwrotka 1: Nullizmatyk]
Kiedy dziurawe serce skrzepami krwawi, policzki zalane gorzkimi łzami
Mózg z sensem myśli trawi, tłumacząc że nie da się tego naprawić
Że już nie da się tego naprawić, stałem nagi ale
Na pewno nie miałem zamiaru się zabić, w świecie za nic
Problemy to tylko wyzwanie, problemy to nie kaganiec
Problemy to nie my, problemy to nie my sami
Wiemy w jakie problemy ubrani Nie pomożе tu Gucci, Armani
Czas się obudzić wynurzyć z otchłani, nie mieć drugiego człowiеka za nic
Wszyscy jesteśmy tacy sami, mali. Tylko za coś innego przebrani
Z wdziękiem, lękiem opakowani, zaletami wadami napiętnowani, odwagi kompani
Dziś tymi słowami podaję rękę, życie jest piękne
A droga po szczęście najczęściej prowadzi krętymi liniami, stromymi schodami
[Przejście: Nullizmatyk]
Choć codziennie to miejsce mijamy, dniami nocami jesteśmy ignorantami
Zagubionymi ślepcami, uwaga Titanic – góra lodowa przed nami
Jeżeli ją kochasz to dodaj jej wiary, jeżeli go kochasz to wstaw się za nim
Siebie i innych przestańmy ranić, wszyscy potrzebujemy witamin!
[Refren: Nullizmatyk & Pork Pores Porkinson]
Czarne chmury są nad miastem, a ja znów zasypiam sam
Mam na skórze ślady zaschłe, od wszystkich zdobytych ran
Ty znów wisisz na słuchawce, dzwoniąc do mnie enty raz
Mój ziom wisiał, aż na zawsze został schowany pod piach
[Zwrotka 2: Pork Pores Porkinson]
Gdy umiera marzenie to ciemność kradnie jej miejsce, Minas Morgul
Nie bój się zmiany jak świnia sztormu, zmiany to rozwój
Niech ból i strach, w rytm akordów siłę Ci da, Ci dodają prądu
Byś wrócił tu z tarczą, stał jak Kolos z Rodos, twardszy od czołgu, PPP odbiór!
Nawijam we własnej strefie komfortu, zawijam do portów
Życia marynarz, nie piekarz, choć wiele dziele tu tortów
Jednym świat staje w ogniu, kiedy się zastaje wrogów na skraju domu
A blask rakiet można oglądać z balkonów, wątpi się w ludzi i w bogów, odbiór!
Inny staje na podium, widzi blask, chwałę, medale bez mordów
Nad nimi wszystkimi jeden gwiazdozbiór, co oświetlałby nam jak w prosektorium
Gorzej gdy zgaśnie, jak według przesądów lub przez różnicę poglądów
Daj amunicję, pocisk przez rusznicę doszedł znów, odbiór!
[Przejście: Pork Pores Porkinson]
Kiedyś Papież Bulle Salvatoris Omnium
Dziś znów ludzie autodestrukcyjny konwój ciągną
Halo kurwa odbiór siostro, halo bracie odbiór
Dobro wraca dziś po stokroć, zranić się nie pozwól, boom!
[Refren: Nullizmatyk & Pork Pores Porkinson]
Czarne chmury są nad miastem, a ja znów zasypiam sam
Mam na skórze ślady zaschłe, od wszystkich zdobytych ran
Ty znów wisisz na słuchawce, dzwoniąc do mnie enty raz
Mój ziom wisiał, aż na zawsze został schowany pod piach
[Zwrotka 3: Filipek]
Bo to takie łatwe, powiedzieć światu że życie się wali
Bo to takie łatwe, napisać numer a nie to naprawić
Nie nagram Tiktoka, jak podjeżdżam pod chatę trzymając kwiaty
Zapłacę za Ciebie rachunki, jak trzeba to wezmę się do zwykłej pracy
Czasem brakuje mi dreszczy emocji, ułożyłem sobie życie dawno po swojemu
Na raperów tu mam wyjebane długi czas, moje zdrowie mi dziękuje że nie spędzamy afterów
Choć ziom od czterech lat, bardziej mnie ciągnie do sportu niż wódki
Jak bohater lektury "Małe życie", mam jebaną skłonność do autodestrukcji
Jak uciekam z domu, przytul naszego kota ze schroniska
Czasem się czuję malutki jak Wall-E, kiedy tak stał na szczycie wysypiska
Już nie pamiętam kiedy płakałem, babcie i dziadka przyjąłem na chłodno
Chyba nie umiem oddawać ciepła, serce ze szkła porani Cię mocno
[Przejście: Filipek]
Kiedyś fota z nią, działała na mnie jak kapsaicyna
Dzisiaj tak bardzo pierdolę memories, że brakuje na to Skali Scoville'a
Na imię mam Filip, jak wyjechałem na studia, przerażał mnie tramwaj
Dziś mam złota płytę, jestem dowodem że broni się prawda!
[Refren: Nullizmatyk & Pork Pores Porkinson]
Czarne chmury są nad miastem, a ja znów zasypiam sam
Mam na skórze ślady zaschłe, od wszystkich zdobytych ran
Ty znów wisisz na słuchawce, dzwoniąc do mnie enty raz
Mój ziom wisiał, aż na zawsze został schowany pod piach