Filipek
Bywają miesiące (Bonus Track)
[Intro]
Prrra (prrra, prrra)

[Zwrotka 1]
Nie wiem co to lista Forbes'a (Forbes'a), za to wiem co to jest bieda (bieda)
Od początku aż do końca (końca), oficjalnie - mainstream jebać (jebać)
Nie gram według Waszych reguł (prrra), bo jesteśmy niewygodni
Miałem od Was więcej swagu, mając w rok dwie pary spodni
Jeśli kiedyś wyjdzie, to na moich zasadach
Nie mów o gangsterce, bo Ci zajebią na sagan
Biję się o swoje, chociaż chciałbym mieć tu luz i
Wyjść z sianem jak Najman bez sportu i kontuzji
Scena łże Ekipie, druga połowa śle propsy
Ja propsuję karłów od czasów "Wilka z Wall Street"
Byłem przez chwilę na szczycie, to było wiesz, masne
YouTube dał mi w mordę, czułem się tak jak Ben Askren
Za nami są koncerty, zwiedziłem cały kraj
Wolę piwo na Podlasiu, niż Whiskey na newonce bar
YouTuberzy i raperzy, każdy jest kolegą
Pierwsi są trochę bez wstydu, drudzy mają duże ego

[Przejście]
Byłem managerem żłobka, zarobki elitarne
Mogłem chociaż z bliska patrzeć na Wasz target
Kiedyś bym się tutaj wkurwiał za to jaką gracie chałę
Dzisiaj chuj mnie to obchodzi jak Boxdela przed Normanem
[Refren]
Bywają miesiące, że chciałbym jebnąć hip-hop
Zarabiam tysiące, a jest mi wstyd i przykro
Kobiety gorące, Norbi, wracaj tu szybko
Bo wolę Twój koncert, niż to, co teraz szczytu jest blisko

[Zwrotka 2]
Recenzenci wciąż pierdolą, mają ze mną jakiś problem
Ich spojrzenia są jak "R", chociaż nie - zbyt wymowne
Ja się czuję bar geniuszem (prrra), kiedy z płyt kwit wraca
Nie chcę, ani też nie muszę kupować ciuchów z Vitkaca
Bo metki zamieniłem na ludzi
Moi kumple się w show-biznes nawet nie chcą brudzić
Chciałem tylko, żeby ludzie zobaczyli progres
Zaczynałem od kwadratu, lepszy był pod dworcem
Biegnę po marzenia czy to niedziela, czy czwartek
Nie odpuszczam na metrze nawet, pozdro, Obajtek
Kul 27 blisko, ale to już nie my
Ciągle wolę Grammy, niż żywot skończyć jak Amy
Jakoś na tym wschodzie czuję się, że jestem swój
Jak się zrzygam po koncercie, mówią, że był dobry w chuj
W tle leci Martyniuk, walimy wódę do mordy
Nie czuję, bym miał od Was mniejsze horyzonty

[Przejście]
Sram na czerwony dywan za Wasze szepty za uchem
Chociaż z B.O.R.-em git mam, wytykacie mnie paluchem
Moje życie to stage diving, kiedy miewam dosyt
To szybko wracam na ziemię, chociaż często mnie ponosi
[Refren]
Bywają miesiące, że chciałbym jebnąć hip-hop
Zarabiam tysiące, a jest mi wstyd i przykro
Kobiety gorące, Norbi, wracaj tu szybko
Bo wolę Twój koncert, niż to, co teraz szczytu jest blisko
Bywają miesiące, że chciałbym jebnąć hip-hop
Zarabiam tysiące, a jest mi wstyd i przykro
Kobiety gorące, Norbi, wracaj tu szybko
Bo wolę Twój koncert, niż to, co teraz szczytu jest blisko