Do życia budzi mnie nim ekscytacja
Nucą mi chmury dźwięki w "C" tonacjach
Nie mogę mówić, że mam ciężki kwartał
Za dużo ludzi jednak rzeźbi ten wariant
Za dużo snów zjadła destylacja
Żebym miał pluć na mój rześki landschaft
Nie będę czuć, jak męczy rezygnacja
Więc łapię nowy highlight, w dobrych destynacjach
Multum nowych muz tańczy w kołach nade mną
Mój nowy puls mnie wyciąga na zewnątrz
Tylko twój ból pokaże ci gdzie twoje piekło
Co jest in plus, jeśli zdołasz to przełknąć
Koszmary znikną pierwsze
Do pary z wiksą na bani nareszcie
Zaczniesz kojarzyć nagle wszystko, co ważne
A otwarte kopary zjadą windą na parter
[Hook x2]
Tu musi być refren jak z Johnny Cash Show
Bo w końcu to jebnie, jak Johny Depp w "Blow"
Tu musi być miejsce, na lekkie ding-dong
Jak jedziеsz to wiedz, że tam gdzieś jеst pit stop
Oddycham, oddycham! Coraz głębiej i dłużej
Niczego nie odpycham, bo nareszcie nie muszę
Nie zobaczysz dobra, jeśli nie umiesz chcieć
Zaoszczędzisz na środkach, jak pokochasz to co złe
Co złego w tobie to też ty, i kropka
Nie styka godzin w dobie, to mniej śpij po lolkach
Zobaczysz kontrast, w kilku ostrych wizjach
I szybko wszystko posprzątasz, jak formalista
Forma mistrza, jak na Forbes'a listach
Oddycham spokojnie jak Fisz - wokalista
Jak różni się od twojej, co jest - wow! - tragiczna
Nie umiesz w "na zdrowie", tak jak pić Pakistan
Leniwy joint, dla na strychu bałaganów
Niemiły lot masz, to pikuj, a nazajutrz
Zostaw przestworza, czy co masz po swoim opium
Bo każdy przekozak spłynął w dal, bez pit stopu
[Hook x2]