[Zwrotka]
Dojdę sam na szczyt, jebać cyrograf
Jak byłem na dnie, diabeł zapytał mnie tam o autograf
Pchasz tu karierę, jak Syzyf kamień w dół, popchnę go
Przejęcie sceny, wiesz, nazywam to rock'n'roll
Ustabilizuje się, jak będę miał dwadzieścia siedem
Póki co pod klubem stoję, no i, kurwa, trochę wieje
Joł, no i, kurwa, trochę wieje
Ale nigdy nudą, na nią mamy tu sposobów wiele
Z legalu na nielegal, unikat, debiut w Empikach
Potem puszczam mixtape, dopiero na fizykach
Kojarz japę tą z klasyką, browar w łapie, w drugiej gibon
Coś tam sapiesz? To paliwo, koperta tam z moją ksywą jest
Ja gdzie indziej mam oczy, to nie zwiecha po batach
Uwierz, myśleć mam o czym
Nie żadna sielanka, jeszcze w pizdę roboty
Ty, będę na nartach w Alpach, wyślę wam foty
Nie pofreestyluje z twoimi ziomkami przed kiblem
Nie wejdę w to kółko, wolę zabić się cyrklem
Jak od ekierki odrysowany ten winkiel
Za którym zostali chyba, czaisz linijkę?
Nie będziesz moim kolegą, ego tak wysoko
Że nie dodzwonisz się do niego, call ego,
Albo nine one one, sufit spłonął mi przez ten punch
Cus D'Amato, zmartwychwstanie, weźmie mnie pod dach
Daj becel, daj pengę, te dupy, no i z pięć sztuk
Ja lecę czas biegnie, chodzą słuchy, że stoisz w miejscu
Daj becel, daj pengę, te dupy, no i z pięć sztuk
Ja lecę czas biegnie, chodzą słuchy, że stoisz w miejscu
[Outro]