[Zwrotka 1: Leh]
To było za czasów kiedy Marshall Mathers zrobił te porządki w szafie
Myśleliśmy, że chodzi o kibel
(I'm Sorry mamo) Tak często mówiłem kiedy nachodził ją ten stary cwel robić jazdę
Bo po raz kolejny jego synuś jemu się poskarżył na mnie
Zawsze wołał ojca, ojciec się bawił w gońca, latając za nami po osiedlu
Wśród dzieci siać chciał postrach, jebany cham i prostak
Szła prosta riposta, czailiśmy się pod jego balkon i pizgaliśmy mu jajka w okna
Pomyślałem, się doigrasz, jeszcze przyjdzie czas twój
Fast forward, piętnaście lat w przód, wracam z ziomem z melanżu
I mijamy jego furę, od lat ten sam złom
A w żołądku to burrito mówi, że chce żegnać go
Nie ma żadnej toalety obok, ale tak się składa, że jest jego auto, a ja pamiętam złom
Cóż za piękna noc, żeby połączyć powyższe, fakty w coś
Więc wskakuję na maskę, kucam i zdejmuję nachy
Rano idąc do pracy, skurwiel na niej zobaczy
[Refren: Leh]
Szczere, szczere, szczere gówno
Szczere, szczere, szczere gówno
Zawsze robię tylko szczere, szczere, szczere gówno
Szczere gówno, ej, szczere, szczere, szczere gówno
Szczere, szczere, szczere gówno
Szczere, szczere, szczere gówno
Zawsze robię kurwa szczere, szczere, szczere gówno
Szczere gówno, szczere gówno
A teraz wyjdę stąd po angielsku, więc żegnam się, z fartem
[Zwrotka 2: Kosi JWP]
To było tak
Północna Warszawa, ta rzecz tu się dzieje
Słychać tylko miasta szum
Ulice są puste, a noc się nie śmieje
Street oddycha, faza w chuj
Jest końcówka [?], mam w kielni końcówki
W Eastpaku mam puszki, za mało gotówki
W blaszaku kupuję Kubusia, czekam za rogiem na skład
Bez strachu tu łapię se bucha, po takim ty w moment byś zbladł
Z tramwaju wychodzą ziomale, kaptury, baggy, kurtki North Face'a Tu każdy szlifuje swój talent, literki, których nigdy nie skreślasz
Ruszamy, bo mamy tu cel, a system za bardzo nie kmini
Dzielnica Bielany jest tłem, szybkie [?] na lini
Gadamy ze sobą na migi, nie widzi, nie słyszy nas nikt
Choć wielu chce tutaj z nas szydzić, ja słyszę tylko tu syk
Nie gramy tu w kulki, kulkami mieszamy kolory
Nikt nas nie kupi, nie rządzi tu nami algorytm
Smutny beton dookoła, rzeczywistość tamtych lat
Szare bloki, stara szkoła, nas wychował tamten czas
Tymczasem mijamy "Bułkier", to taki sklep, co go prowadził pies
On zawsze był w tagach JWP, idziemy w rewir się przejść
Na ulicach o tej porze dzieje się niewiele
Co najwyżej krążą smętnie psy, dresiarze i menele
Następna akcja, budka fatcap, białe żaluzje
Z brudnego flamastra płynie krew miasta, robimy tutaj transfuzje
Te style wiszą do dzisiaj, niektórych nie ma, mówi się trudno
Ty ciągle to czujesz, to co robimy, to szczere gówno
[Refren: Leh]
Szczere, szczere, szczere gówno
Szczere, szczere, szczere gówno
Zawsze robię tylko szczere, szczere, szczere gówno
Szczere gówno, ej, szczere, szczere, szczere gówno
Szczere, szczere, szczere gówno
Szczere, szczere, szczere gówno
Zawsze robię kurwa szczere, szczere, szczere gówno
Szczere gówno, szczere gówno