[Intro]
SENTO...
BNP...
[Zwrotka]
Cały dzień się gapią, czekolada w schowku
BMW siódemki, obok śnieg – do dekoracji nosów
Telefon Scirocco, zero kamer, zero nagrywania
Tu jest 2000 rok, nie żadna Fiesta Mexicana
Weź spierdalaj, nie masz zgody z równym knurem
To nie Zella – tu przyjadą nawet na wielbłądzie z Sahary lub Zela
Jum Komano, brudasów Chilijczyków w kominiarach
Nigdy nie dawaj mi siana w żadnych brzydkich nominałach
Liczę papier jak w urzędzie, i z urzędu masz tu kule w dłoni
Trzeba się przed brudem chronić – z dala od nas
Kurenzonie codziennie na basic kwit
Palestino, pierwszy hit, Ermex
Ten torba Gucci (?) – La vida bandida
Soto Grande aż po Algeciras, Estepona
Będziesz nosił suknię jak balerina
Paracetamol zmieszany pół na pół – to dobre dla was
Tu się rzuca proch na wałek, a nie ściąga z dwóch żelaza
[Bridge]
Nie mów mi "brat", jesteś wrogiem
Nie ma nic, nigdy – już nie siądziesz przy mnie
Nigdy już na mnie nie licz, nigdy o nas nic nie gadaj
Nie pokazuj się i milcz
A najlepiej zmień tożsamość do samego końca dni
[Refren]
Robię pow pow pow pow – i uciekasz jak Bonobo, kurwa
Pow pow pow pow – i z całą twoją chorobą
Mówię go go go go – i cię małolaty gonią
Aż do końca zachód słońca
[Bridge 2]
Nie mów mi "brat", jesteś wrogiem
Nie ma nic, nigdy – już nie siądziesz przy mnie
Nigdy już na mnie nie licz, nigdy o nas nic nie gadaj
Nie pokazuj się i milcz
A najlepiej zmień tożsamość do samego końca dni
[Refren 2]
Robię pow pow pow pow – i uciekasz jak Bonobo, kurwa
Pow pow pow pow – i z całą twoją chorobą
Mówię go go go go – i cię małolaty gonią
Aż do końca zachód słońca