Intruz
Rachunek Sumienia

Właśnie tak..
Ciekawe czy cię stać..
Tarara
Teraz będzie ciekawie...
Pach pach tarara

Łajzo kto nie ma kultury, ani manier
Chcesz siano za jedzenie i picie to jesteś frajer
Niech będzie pochwalony, ale nie aż tak, że klęknę
Klęknąłem raz gdy prosiłem o rękę
15 lat temu chyba u spowiedzi byłem
Czemu mam o grzechach mówić które popełniłem
Nie odprawiłem pokuty i nie będę łkał
Chciałbym brata jak menago i takiego jak on sam
Tysiąc lat i dzień dłużej to i tak wyrok łagodny
Od języka macie dłuższe tylko paragony
Do tematu wracając idę z diabłem się bratając
Śmierć nie zająć, daj odsapnąć, się duszę oddychając
Chcesz się wyżyć dokuczając wolałbyś kogoś poniżyć
Trud to do kogoś się zbliżyć aby od prostych słów zacząć
Nie chce już żyć, umierając gdzie mój sługa boży
Bo się nie nauczę latać przez coś co na sercu ciąży
Kochałem kogoś żonę i zazdrościłem bliźniemu
Ci których kochałem spali albo siedzieli w więzieniu
Nie wiem czy z kolejnym wersem nie mam więcej na sumieniu
Grzechem zdrajcy było mówić do mnie po imieniu
Wybacz miałem nie zabijać, śmiertelnym ran nie zadawać
Gdybym miał się przyznać, musiałbym siebie wskazać
Palisz jointy a ja stogi może pomińmy nałogi jak pomyślę
Aż mnie mrowi, bóg powinien być ubogi
Wybacz, bo kłamałem w celu, który się uroił
Jestem żywym ciałem, poddałem się anatomii
Dni mi uciekają szybciej, niż godziny przy konsoli
Wczoraj na ziarnie fasoli, dzisiaj spadam z sekwoi
Jak zabraknie sił na walkę, płyta sama się obroni
Wołaj po nazwisku, ponoć pochodzę z rodu ostoi
Dla mnie wielkim grzechem było nie oznaką męstwa
Kiedy pierwszy raz przy mamie użyłem przekleństwa
Widziałem jak wiele osób przytomność traciło w Częstochowie
Na mszy w sanktuarium ojca biją
Ordy, trzody idą a piekielne dzwony biją
Płyta to mój strój roboczy, jednocześnie sen proroczy
Diabeł to mnie pewnie pozdrowi, jak pana spotka
Widziałem jak paliłem kiedyś w domu bożym jointa
Nałóż mi z koronę cierni, jak się będę znowu kruszył
Patrzyłem na cierpienie kogoś kto na nie zasłużył
Grzech to namawiać anioła, żeby upadł, ale byłem uczniem z prywatnym zeszytem uwag
Marzyłem o kolumnach i życzyłem śmierci komuś nadaremno to radiowóz wzywa znowuż konfitura, jakaś kurwa na koturnach jak na kalamburach, ale mordy nie odzywa nie figura katarzyna psy nie chodzą w butach nawet idąc do cywila po gumowych kulach zwierze domowe
Nie jest potulne ten gatunek nawet noe wypierdoliłby za burte puk puk puk
Ty może poświęć mi sekundę,czułem większą ulgę zrzucając ciężar z głowy
Słuchając nowych kawałków jadąc obwodnicą z młodym
Lata na szukanie u gada czułego punktu i nie palę jana
Kiedy mówię o rachunku, nie licząc wyjątków których
Dziecko ma się czuć bezpieczne, chociaż na sercu mi ciężko
To nie żałuję serdecznie, ja to chyba trochę inaczej, niż wy to widzę
Gdzie są Ci co kiedyś chcieli ustalać granicę
I tak nie uwierzysz, po chuj pukać jak dzięcioł
Skoro ja wygrałem zakład o życie, ze śmiercią
Gniewu byłem pełen, leniem dopuściłem się oszustwa
Zaznaczony potępieniem byłem blisko samobójstwa
Byłem młody i co prawda wulgarny do księdza
Wiem co to jest pornografia, ale kurwo nie dziecięca
Byłem przygnębiony stratą i przyjacielem tęsknoty
Nigdy za to przez internet nie sprzedałem swojej cnoty
Byłem słuchaczem copy copy psychofanem rapu
Jeśli chodzi o dragi, to robiłem trochę w handlu
Współczuję jak jesteś spadkobiercą tego spadku
Nazbierało się co nieco chociaż żyłem w niedostatku
Byłem biorcą oraz swego upadku przyczyną
Byłem za aborcją i na wietrze falującą trzciną
Byłem czarnym dymem nad apostołką stolicą
I nie daję wiary, że maria była dziewicą
Mnie zadość uczynić nawet za najmniejszą kradzież
Ja też, ja też nawet jak to będzie świętokractwo
I nie dziwi Cię klecho, że nie ufają Ci dzieci
Bo wiem o tych co zdradzili tajemnice spowiedzi
Przekaż bogu, że jestem głosem biednych podwórek
W spadku pozostawię Wam mój sumienia rachunek
No, no…