Nautilus (POL)
Tratwa
[Zwrotka 1: Lukasyno]
Moje serce cmentarz pełen pustych nagrobków
Przeszłości cień dotrzymuje mi kroku
Wóz albo przewóz nie ma półśrodków pokorą budziłem respekt
Od Wychowanych na błędach, Koneksje
Dzisiaj Nautilus wyruszył w podróż, gdzie byłeś wtedy?
Gdy liczyła się wartość słowa nie kto sprzeda więcej, mamy street credit
Dziesiątki featów płyt setki koncertów
Wyszedłem z biedy pracą tych rąk
Silniejszy i z czystym wnętrzem
Dziś nie oceniam chcę latać jak barwny ptak
Dotąd nosiłem się w czerni
Nie wystarczy mieć pieniądze by stać się mężczyzną
One nie zmieniają ludzi ujawniają ich twarz
Show- biznes jest niczym pocałunek z dziwką
Los jeśli zechce pokrzyżuje twój plan
W sidłach ulicy niepewna przyszłość
Dziś wolny zasypiam pod płaszczem gwiazd
Mam miłość dla ludzi z którymi przed laty razem przecieraliśmy szlak
Dzielnicy śliski bruk, dzielony łup, nocne balety ulica i klub
Striptizerki maszyny zimna wódka i lód
Serce niejednej dziewczyny, nocne zadymy bójki zrywki od psów
Tajemnice dla siebie zatrzymam, nóż czasu przecina linę na pół

[Refren: Peres & Lukasyno & Kubik]
Nie mam czasu by zawracać, po tych którzy nie chcą żyć
Dziś bez moralnego kaca, nie oglądam się za siebie
Kiedyś byłem ci jak tratwa, dryfujący balast leci w dół
Ty nie musisz mnie przepraszać, twoja sprawa
Dotrę tam choćby sam gdzie czekają mnie lepsze dni
[Zwrotka 2: Peres]
Ej amigo na bok sentymenty
To nie los tylko ty i twoje błędy
Nie w tym rzecz aby prawić komplementy
Pogadajmy szczerze ale najlepiej do puenty
Poznałeś kierunek w którym płynął ścieki
Mówiłem nie wchodź do tej samej rzeki drugi raz
Znowu toniesz bez ratunkowej łodzi
Nie można pomóc komuś kto sam sobie tylko szkodzi
Wiem jak ciężko prosić w uniżeniu
Znosić spojrzeń w oczy ukryć w cieniu
Zawieszony wzrok pozbawiony głębi
Krzyczy bardziej niż tysiące słów co cię gnębi
Czytam to na setki mil pod maskami ból
Czeski film w końcu król stracił berło
Pół żartem pół serio i bez kitu to banalne
Jedyny sposób czasem to zostawić ich na pastwę losu
Ta… czasem kiedy dotkniesz dna chcesz się odbić
Nie będę ich mostem, nie będę ich mostem
Nie będę ich mostem do przeszłości, nie ma szans

[Refren: Peres & Lukasyno & Kubik]
Nie mam czasu by zawracać, po tych którzy nie chcą żyć
Dziś bez moralnego kaca, nie oglądam się za siebie
Kiedyś byłem ci jak tratwa, dryfujący balast leci w dół
Ty nie musisz mnie przepraszać, twoja sprawa
Dotrę tam choćby sam gdzie czekają mnie lepsze dni