Miszel
Czarny koń

[Zwrotka]
Robię dzisiaj cardio, chociaż nie wychodzę z domu
Zadyszkę można złapać, ale prędzej ją zarobię
Jakbym nie odczuwał strachu, chyba umierałbym z głodu
Bo już od małolata zawsze brałem to, co moje
Dzisiaj inny repertuar, bo nie potrzeba zachodu
By zrobiło się ciemno tak, jak na sali kinowej
By-byle życie wszystkich nas utrzymywało w zdrowiu
Dzięki temu moja rodzina będzie walczyć o swoje
Milion przeliczony w bólach to waluta złych wyborów
U ciebie tylko puste butelki leżą na stole
Tylko z takiej perspektywy nigdy nie zbudujesz domu
Więc ogarnij się, chłopie, zanim spalisz swoje zwoje
To ja buduję fortecę, na którą rodzina liczy
Jak dalej na budowie najebany leżysz z Bobem
Wtedy z ciebiе zwykły robol będzie, a nie budowniczy
Szacunek dla każdеgo, kogo nie brzydzi zarobek
Wsze-wszędzie szaro-buro, pora dodać już kolory
Mam bardzo drogie pióro, lubię kolor platynowy
Zaraz nie wystarczy ściany, bym powiesił swoje zbiory
Więc tylko się uśmiecham, kiedy komentują cioty
Grrr, pow
Dwie paki plus autostrada, do gruza już nie wsiadam
Chociaż dalej w moim sercu stoi Passat
Nie jestem przewieziony tak, jak masa ludzi zasad
Bo wiem, ile potrzeba czasu, żeby była kasa
Dobre saldo u mnie jest (Pfff), za małe nadal
Chcę jeszcze więcej siana, czarny koń musi zarabiać
A chciałem tylko ze swoich problemów się wygadać
Dzisiaj słucha cały kraj, tylko to nie jest debata
Bo nie słyszę, co tam gadasz (Bla, bla, bla, bla)
Szykuję rakietę, co wyjebie mnie jak NASA
Już na wieki wieków Traper, nigdy energia nie zgasła
Weź posłuchaj, na osiedlu głośno bije serce miasta
Wszędzie postawiłem nogę, gdzie pojawia się okazja albo szansa
Skurwysynu, w imię zasad
Lecą barsy jak z AK, ona leczy potop z palca
Co na to matka?
Woli chłopaka, którego wychowała sąsiadka
Miszel Traper, ra-ra-ra-ra