Chcę czegoś innego do szaleństwa
Chcę czegoś innego od szaleństwa
Tłumów ciągnących przez czas
Pokoleń spadających na taśmę
Dni, prasą odbijanych dni
Dni, dni, dni, aż mdli od
Zmuszania swoich nóg do kroku
Raźnego powszechnego marszu do nikąd
I żeby to chociaż nie był banał
Żeby ten krzyk, nie był odbijany
Prasą, krzyk, krzyk, krzyk aż mdli
Od tego krzyku samowykluczonych
I ja powtarzam, i powtórzę jeszcze
Ten jęk, kiedy głowa od ściany jak
piłka i czemu nie umiem grać, gra
mogłaby być nawet przyjemna ale
nie jest