Bisz
Tu, gdzieś indziej
Z mojego balkonu nie widać
Drapiącego chmury Manhattanu
Ani chińskiego muru
Który widać z kosmosu

Te rzeczy istnieją dla mnie słabo
Widziane przelotnie w telewizji
Słyszane mimochodem, choć często;
Dlatego w ogóle zapamiętane

Nie dotyczą mnie w przeciwieństwie do
Tego kota, który przebiega
Prawie cieleśnie, jak dreszcz
Po przecinanym cieniami płotów
Trawniku pod moim blokiem

Ten kot, i chyba ja razem z nim
Jesteśmy z trochę innego świata
Gdzie oddawanie się słońcu
Nie jest opalaniem się
Nie jest stratą czasu czyli pieniędzy
Nie jest ułudą odpoczynku
Nie jest niczym
Co potrzebuje
Przyczyny, efektu, znaczenia
Jest

A poza tym

To wszystko