[Zwrotka 1]
Pokonałem drogę, pokonałem siebie, przebacz
Nigdy nie bałem się człowieka – pokonał mnie czas
Moje południe było krótkie jak zimowy dzień
Godzina pozbawiona cienia, nie wiem już czy to był sen?
Opuszek palca na krawędzi wody, zmierzch zimowy
Papier płonie, czas płynie, nie rozgryzą mojej kody
Na sześć świata stron, wszystkie moje strony
Się rozpada dom z kartek... nie wiem sam już jak je chronić
Na cienkiej krze, cicho stygnę, zaprzeczając fali
Czas będzie biegł, mimo mnie, niepomny ofiary
Ostatni gest, nim w konwulsjach ciało ducha zdradzi
Kładę palec na ustach dnia...
[Refren]
Zapada zmierzch, skomle pies, zimne ciało Pana
Wycofać się znaczy pójść drogą hańby
Zapada zmierzch, pośród drzew ginie gałąź biała
Objął ją cień, objął mnie, odjął barwy
Zapada zmierzch, zlewam się z zimnym ciałem Pana
Wszystko ma kres, trzymam mój mocno w garści
Zapada zmierzch, pośród drzew ginie gałąź biała
Zagarnia cień w siebie biel
[Zwrotka 2]
Kiedyś nas zrówna cień, co pada na wszystko pod słońcem
Twój śmiech urwany z przyjemnością za ciebie dokończę
Minie twoje południe, nie wiem w kim znajdziesz obrońcę
Gdy czas się urwie i jak sopel roztrzaska na drobne
Całe życie walki o uczciwą sławę słowem
Dałem tobie więcej, niż ty kiedykolwiek dałeś sobie
Palcem na wodzie piszę kod, codę, kodeks
Błogosławiąc los za to, że z własnych rąk mogę odejść
Jak ocalić rzadkie sztuki, kiedy nie ma uczniów?
Wyginą białe kruki, gdy nikt nie docenia kunsztu
Spłacałem długi, lecz tak szybko spadła cena kruszcu
Dziś jedyne złoto, które mam to... ciii...
[Refren]
Zapada zmierzch, skomle pies, zimne ciało Pana
Wycofać się znaczy pójść drogą hańby
Zapada zmierzch, pośród drzew ginie gałąź biała
Objął ją cień, objął mnie, odjął barwy
Zapada zmierzch, zlewam się z zimnym ciałem Pana
Wszystko ma kres, trzymam mój mocno w garści
Zapada zmierzch, pośród drzew ginie gałąź biała
Zagarnia cień w siebie biel
[Zwrotka 3]
Nikt nie słucha dawnych duchów – muszę za nie mówić
Lecz gdy nie dają mi posłuchu – muszę zaniemówić
Wybacz Panie, zaniedbanie sługi, nie umiałem cię ocalić
Ale dziś pokażę im oddanie sługi
Z pamięci będą wymazywać mnie z zapamiętaniem
Ostatnia lekcja – nie tak łatwe jest zapominanie
Wspomnienie wróci i opadnie płatkiem na membranę
I niechciane struny zadrżą nagle tak niespodziewane
Najpiękniejszy owoc w końcu zacznie gnić
Ranną godziną gwiazdy z nieba zgarnie świt
Trzeba na marne iść, by drogę upamiętniać
Człowiek musi odejść, żeby przetrwała legenda