[Jarosław Jaruszewski – Bisz]
W gruncie rzeczy w średnich latach swego życia już niewielu ludzi wie, w jaki sposób doszli do tego, czym są. Do swych przyjemności, światopoglądów, żądz, usposobienia, charakteru, zawodu i sukcesów, ale czują, że niewiele da się już zmienić. Można nawet twierdzić, że zostali oszukani, bo nie da się nigdzie odnaleźć dostatecznej przyczyny, że wszystko musiało się stać tak jak się stało. Mogło bowiem również stać się inaczej, mogło? Wydarzenia rzadko kiedy zostały spowodowane przez nich samych, najczęściej były uzależnione od przeróżnych okoliczności i niejako zaskoczyły ich w danym momencie. Za młodu życie roztaczało się przed nimi jak rozpoczęty dopiero poranek, pod każdym względem pełen możliwości i luk, ale w południe zjawia się coś, co rości sobie prawo stać się ich życiem, a jeszcze o wiele dziwniejsze jest to, że większość ludzi wcale tego nie zauważa. Przydarza im się to, co muchom z lepem. Coś ich zatrzymało i owinęło stopniowo, aż w końcu leżą zagrzebani pod grubą powłoką, która wcale nie przypomina ich pierwotnej formy. Od tego czasu wspominają tylko niewyraźnie o swojej młodości, kiedy była w nich jeszcze jakaś siła sprzeciwu. Teraz inna siła szarpie się w nich i brzęczy, nie chcąc stać w miejscu i wytwarzając całą burzę daremnych ruchów, aby uciec