Bisz
Piaski
[Zwrotka 1: Osa]
Spacer po pętlach, kurczowo trzymam pióro
Oburącz w rękach, jak na ten czas, gdy pod skórą
Czując niesmak, ująć to w wersach
Za półkulą tam gdzie tęcza, poezja wielkomiejska
Rzucam urok, ty stoisz obojętna
Jednak mówiąc do mnie, uśmiercasz we mnie wszechświat
Nic nie trwa wiecznie, faktycznie nic gdy
Jest za wcześnie by ucichły szepty modlitwy
Zbyt naiwny, tak po prostu wnioskuj
By na skrzydłach z wosku, wznieś się ku słońcu
Nigdy...nigdy nie bacząc na skutki
Znacząc drogę w imię wódki miłością do... wódki
Uśmiechnij się! miną smutki i nareszcie ty uśmiechnij się
Ja wiem, mówisz, że odejdziesz
Lecz to ja odejdę wcześniej, bo już mam cię kurwa gdzieś
I wiedź o tym, bo rani mnie twój dotyk
Gdy po nocy jak narkotyk, każesz mi znów pisać tekst
I jak Gres, chodzę tam gdzie najciemniej
Idź...precz, czego jeszcze chcesz ode mnie?
Muzyko... jakże nadaremnie
Zgoła odmiennie nadmienię, że nadchodzi już twój kres we mnie
Choć wiem, że pewnie i tak nic z tego nie będzie... nie będzie

[Zwrotka 2: Bisz]
Sześcian jak the cube, klatka, pętla
Sample, kradnie mi to czas, znów kratka
Kładę kostki słów, Fruity Loops, spacja
Cisza jest martwa, pod sufit idzie dym szuka światła
Ćmy spadają jak tynk, choć w słuchawkach
Bit mam to aura, niesie rytm i w szafkach
Dzwoni szkło, ten dźwięk narasta, mnoży go echo kapsla
Muzyka duchów tworzy bo to ektoplazma
Plecami do miasta ogniskuje umysł
Myśl oscyluje wokół spraw zakończonych z góry
Mimo wszystko jak mój człowiek hakuje system
Muszę wejść głębiej, by zrozumieć gdzie jest wyjście
W noc z cząstek składać konstelacje słów
Gąszcz przeczesywać wciąż myślą jak Hubble'm*
Znaleźć gwiazdę, która wyjaśni mi przyszłość dzisiaj
Inaczej nie zasnę (nie)
W czterech pustych kontach, pełnych dymu
Siedzę znów by ogrzać setki rymów
Ładuje tytoń w bibułę na wojnie z nocą
Aż ostatnia myśl padnie jak ostatni żołnierz, pogoń za tobą
Aha, ruszam na noc w ogień
Kawa leję się jak krew, ciężki nalot powiek
Mam oczy przekrwione, ale gdzieś widziałem twoje tam
I usłyszałem strzał ten sam.... chciałaś pocałować czule
Ale przyłożyłaś mi usta do czoła jak lufę i wyplułaś kule
Zostałem duchem i zostałem tu sam
Jak jest się duchem nie da się przytulić nawet do ścian
[Zwrotka 3: Szula]
Piasek w dłoniach w klepsydrach, to jak spacer po wydmach
Skąd nie łatwo wybrać albo wygnać zło
Jak bagnet na broń, wrzucony los, noszonych stygmat
Jak fale na ląd, wypływa prawda iluzoryczna
Jak widok przez pryzmat, w sidłach własnych rąk
Te pióra jak skalpel wyznań, palce w bliznach są
Zmieniam widzenia kąt, windagande barier
Powieki zapadłe, prowadzą walkę o front gdzie
Dźwięki jak tlen wypełniają tętnice martwe
Jak w imadle gniotę obraz rzucony na kartkę
Tęczówki zdarte, wycieram szkło prawie zaschłe w oczach
Ślina zaschła w gardle, drapię kolejną szesnastkę
Marne szanse mam, nie zasnę, piszę po nocach
Emocje jak w zwierciadle kradnę podkładam własne
Jak Nowok sample, na to wokale idą kablem
Dziś WL, karteli Bisz B.O.K after na tle
Miejskich arterii, usiądź obok przyrzekam nie zaśniesz