Kaz Bałagane
Milionerek (Skit)
[Kaz Bałagane, TEKTONIKA]
- Witamy po przerwie kolego, czy jesteś gotowy, by usłyszeć pytanie za 100 tysięcy złotych?
- Tak, jestem
- Zatem słuchaj. Dokończ brakujące słowo w wersie piosenki: Robimy to z braciakiem tak jak Paweł i jak Łukasz...
Odpowiedź A: Bolec
Odpowiedź B: Stolec
Odpowiedź C: Kolec
A może odpowiedź D: Golec
- Mmm...
- Mówi ci to coś w ogóle?
- Noo... Coś mówi
- Może ratunkowe koło?
- Tak, poproszę
- Tak, to masz tu mordko kółko, przepij sobie
- A co to są za pigułki?
- Milionerki
(Tak podoba mi się to gówno)
[Kaz Bałagane]
Przez cały dzień zarobiłeś tylko nowy dług, skarpety ci klepią tak jak bób
Za uchem coś wystaje, to jest połamany szlug, nawet podejrzany tobie z warzywami żuk
Miał być ślub, dla Ciebie świeża rana, dla niej wysuszony strup
W tv już ogląda przystojniaków z El Club, tobie bloka dały dwie z pośród trzech znajomych dup
Na chuj tobie było nakupować drogich swetrów, w portfelu zostało na godzinę parkometru
Port USB rozjebany tak jak Bejrut, mimo to, że w szafie twojej nie ma żadnych fake'ów
Czarna kawa smak ma wszystkich twoich lęków
Z Instagrama nawet bym powiedział, że masz penge
Wkurwiony wykałaczką grzebiesz w mordzie jak trójzębem
W szafie tylko zostały herbata i otręby
Po słoju zakrętka, w nim las zhartowanych szlugów
Odpalone karty na Upornie poszedł wjazd
Na kamerkach się rozłączyła, no bo zobaczyła cię en face
Miliony złudzeń twoich znowu kończy zjazd, znów się kończy czas
Wstęga już przecięta mordo ciach
Na ekranie telefonu znaki zapytania, wyzwisk grad
[TEKTONIKA]
Wchodzę na ślad, nie walę wład
Wyłudzasz vat, będzie szach mat, nie ma, że pat
Jebać Olis, jebać Police, fuck the Police
Psik, Paco Rabanne, rucham twój cukier i twoją miss
Robię raban, wjeżdżam z Kaziorem na bis
Ratatata Gwatemala, białe mocniejsze niż kawa
Popaliło ci styki jak lawa
Lubisz kupować to musisz sprzedawać, Desiderata
Prawda odwieczna jak trawa, miłość zabija jak zawał
Miała być bajka jest życie czerstwe jak kawał
Ściągam badaje i twoja na ścianie go wiesza jak rapier
Tak podrapała mi plecy, że dzwoni na tipsy bo zdarła se lakier
Zawsze na bakier, nigdy na papier
Miałeś być cicho, pucujesz chałape
Ona z Warszawy wróciła na gape do Łomza
Bo bieda piszczała jak kobza
My z Bałaganem wjeżdżamy po siano
Jak chamy, Bałagan na rapie, błogosławi to gówno
Watykan I spuszcza się na to sam papież
Twoje dzieciaki biegają osrane po chacie
Wpierdalają ciabattę
Pytasz o drugi sezon mordziaty, a dawno już ślepniesz od świateł...