Zkibwoy
Praca, praca (każdy się wyprze)
[Zwrotka 1: MŁD]
Próbujesz tak jak ja, wiązać koniec z końcem
Żeby czuć słońce latem, zwiedzać kraje obce
Co chcesz, od nas? Też chcemy czuć swoją forsę
Nie, że jeździć Porshe, o normalność proszę
Instynkty łowcze mam jak każdy wojownik
Każdy może zarobić, nie że bogactwo zdobyć
Nie, że się mądrzę, bo też wpadam w swój cug
Nie na bal, tylko orka tu po nocach jak bóg, ta
I często widzę ich zdziwione miny
Jak dorabiam za psi pieniądz, by odkupić swe winy
Nie chciało się uczyć (niee), a kraść nie potrafię
Dziś pokora jest we mnie, zarabiam, nie tracę
Zarabiam swój papier, nie Twój, więc spierdalaj
Pozwól mi żyć (żyć) i cieszyć się tym naraz
Bo sam sobie opłacam dziś studio gimbusie
Żebyś mógł dziś posłuchać, że posłuchać muszę

[Skrecze: DJ Ike]

[Zwrotka 2: Kedyf]
6 rano, w łeb wwierca się jak świder
6:20, druga fajka, kawa i kibel
W pół do siódmej, szczotkuję zęby
I nagle wpada mi do bani "o nie, droga nie tędy"
Już nie tyram jak wół
Jeśli chcę, to po prostu kładę się do wyra i chuj
[?] ciągle ziewam i choć trzeba się zwlec
Bo ciągle nie sięgam nieba, już mnie to grzeje jak piec
Nie dyktuj mi jak ogarniać, zdążyłem wypluć
Z siebie więcej flaków niż niejedna masarnia
Wykaz mógłbym zacząć dwu- zakończyć wielokropkiem
Byłem szefem, współpracownikiem i parobkiem
Chcesz przepchnąć swe racje? Nie gestykuluj [?]
Mam swych doświadczeń widząc z góry Curriculum Vitae
Manipuluj takim, myślę nad sobą, pracą swą
Niech ma pewność przewagi, tracą ją
Kiedyś myślałem problem z dojściem do pracy nad sobą
Ale odzyskuję ją, gdy jesteśmy nadzy z Tobą
I nawet kiedy muszę wyjść już
Wiedz, że oddzielę już pracę od życia z Tobą po przyjściu
[Skrecze: DJ Ike]

[Zwrotka 3: Zkibwoy]
Żadna praca nie hańbi, wybór mus, może, albo
Miłość, zajawka, rozsądek, ścina z nóg jak chodzę aldo
Myślę, byłem, dobra, może miałem dobry start
Myślę, że moim starym zawdzięczam wszystko, co mam
Choć to co od nich mam, to nigdy nie był szlest
Intelekt wyjebuje w górę jak ziele pod halogenem
A jak gadam z kumplami, każdy z nich robi wiele
By utrzymać rodzinę, bezpieczną rutynę na czele (ta)
Nigdy nie będę sztuczną legendą jak martwy elekt
Mam skillsy na kilku frontach, te parchy to lenie
Pierdolę ich narzekanie, choć utożsamiam się często (ale)
Ale pierdolę narzekania, to mój zamach na przeciętność
Kupuję książki, zwiedzam, robię kontakt rękawic
Z dumą noszę obrączkę, lubię blanta usmażyć
Ty wydaj ten okrzyk (yeaa), jak masz do fanfar nienawiść
Morda nie szklanka, dobra passa ma nas prowadzić

[Skrecze: DJ Ike]

[Zwrotka 4:MŁD]
Bywa, że ogarniam biznesy z ziomkiem
Bywa, że stroję choinki w Douglasie gdzieś w kącie
Czy mam z tym problem? Dumę chowam głęboko
Dumam jak Red, ogarnąć i dumnie znieść kłopot
Idioto, na co dzień jestem stricte korpo
Nie, że szastam forsą, ale chcę być sponsor
Co weekend na zakupy sobie śmigać z żonką
Kursować Warszawa->Bielsko-Biała->Śląsk, yo
Życie szepcze, wypracuj to, złap w ręce płód
Lekki wpierdol serwuje, po to by byś więcej mógł
Nie narzekam na system, chociaż wkurwia mnie strasznie
Big up dla tych, którzy stoją pół dnia na taśmie
Składają cuda (ta), łapiąc regres na belkach
Mają żony, dzieciaki, dla nich stoją w kolejkach
Ambicja wpierdala ich żywcem na końcu
Zawsze widziałem to coś w moim ojcu (w moim ojcu)
[Skrecze: DJ Ike]